Rozmowa z Jackiem Bąkiem, byłym piłkarzem 96-krotnym reprezentantem Polski
Jak pan przyjął nagłą decyzję o zwolnieniu Jerzego Brzęczka z posady selekcjonera naszej kadry narodowej?
– Pewnie jak wielu innych kibiców jestem nią zaskoczony. Szczególnie w momencie kiedy nie rozgrywane są żadne mecze. W tym roku reprezentacja jedzie na mistrzostwa Europy, na które zakwalifikowała się pod wodzą Brzęczka. Jednak prezes Boniek podjął taką, a nie inną decyzję. Być może jej powodem było to, że Polacy czasami grali poniżej oczekiwań. Ciężko mi ocenić, bo od paru dobrych lat jestem już tylko kibicem i chciałbym aby nasza kadra odnosiła sukcesy.
Media spekulowały o zwolnieniu selekcjonera po słynnym wywiadzie Roberta Lewandowskiego. Wówczas nie zapadła taka decyzja. Dlaczego więc teraz?
– Tak jak mówiłem to spora niespodzianka. Jak widać prezes Boniek ma jakiś inny pomysł i wizję. Włosi, Francuzi czy Hiszpanie zwyciężają i grają przy tym efektownie. Chciałbym aby i Polska była w tym gronie. Jednak na ten moment ustępujemy najmocniejszym drużynom świata. Jedyną receptą jest zakasać rękawy i ciężko trenować. Ale nie chodzi tylko o pierwszą reprezentację. W Polsce powinno się zadbać o lepsze szkolenie już w grupach młodzieżowych i dziecięcych. Trzeba pamiętać bowiem o fundamentach. To nie jest tak, że nowy selekcjoner z miejsca odmieni grę reprezentacji. Na to trzeba czasu.
Zastanawiał się pan, kto mógłby zastąpić Jerzego Brzęczka?
– Dla mnie nie ma to większego znaczenia. Najważniejsze jest to by grę Polski oglądało się z przyjemnością i szły za tym dobre wyniki. A czy to będzie Polak, czy jakiś zagraniczny szkoleniowiec dla mnie to naprawdę obojętne. Jako kibica interesuje mnie to, żeby oglądać drużynę, która dobrze gra w piłkę i regularnie kwalifikuje się do takich imprez jak mistrzostwa świata czy Europy.
Pytam o to nieprzypadkowo, bo podczas swojej kariery pracował pan z selekcjonerem zza granicy
– Tak, miałem możliwość pracy z Leo Beenhakkerem i wspominam te czasy bardzo dobrze. Nie może być przecież inaczej, bo pod jego wodzą po raz pierwszy w historii zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa Europy. A warto pamiętać, że było to zdecydowanie trudniejsze zadanie niż obecnie. Dziś na Euro kwalifikuje się aż 24 drużyny. Za moich czasów było ich 16.
Obecnie terminarze meczów są bardzo napięte, gra się często co trzy dni. Co w takim razie może zmienić w grze drużyny selekcjoner jeśli może poprowadzić przed ważnym meczem dwa, a czasem i nawet jeden trening?
– Głównym zadaniem selekcjonera jest wybór składu. To nie jest wcale proste, bo praca w reprezentacji bardzo różni się od pracy klubowej. W kadrze nie ma możliwości trenowania przez cały tydzień. Najważniejsza jest praca nad taktyką, a także właściwe zmobilizowanie zespołu do walki. Selekcjoner musi mieć więc autorytet. Wracając jeszcze na chwilę do trenera Beenhakkera – ja i moi koledzy bardzo go szanowaliśmy. To był trener z charyzmą. Nieprzypadkowo prowadził kiedyś Real Madryt, topowe zespoły holenderskie i kilka drużyn narodowych. Wystarczyło, że Leo powiedział kilka zdań, ustawił nas i chcieliśmy iść za nim w ogień. Wiedzieliśmy, że to co powiedział jest święte i mamy wykonywać to co nam zalecał. Dzięki temu odnieśliśmy sukces.
Więc być może chodzi o to, że Jerzy Brzęczek utracił autorytet w oczach naszych kadrowiczów?
– Możliwe, ale możemy tylko gdybać. Źle się stało, że Lewandowski udzielił tego feralnego wywiadu. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Jeżeli był jakiś problem – trzeba było rozwiązać go we własnym gronie, w szatni. Niestety stało się inaczej.
Atmosfera wokół kadry nieco zgęstniała. W marcu ruszają eliminacje do mistrzostw świata, czeka nas też przełożone o rok Euro. Jak ocenia pan szanse Polaków na obu tych frontach?
– Mamy dobrą drużynę, a większość zawodników jest w najlepszym wieku dla piłkarza. Są już doświadczeni i ograni. Do tego do kadry wchodzą stopniowo zdolni młodsi zawodnicy. Wydaje mi się, że kadrze potrzeba teraz mocnego bodźca.
W myśl przysłowia „co nas nie zabije to nas wzmocni” jeśli kadra poradzi sobie z obecnymi problemami to stanie się mocniejsza?
– Mam taką nadzieję. Nowy selekcjoner to też „nowe rozdanie”. Zawodnicy, którzy nie otrzymywali dotąd szans gry lub grali mniej będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. To wzmocni rywalizacje o miejsce w składzie. Myślę, że prezes Boniek niedługo poda nazwisko nowego szkoleniowca. Czas biegnie bardzo szybko. Mamy drugą połowę stycznia, a już w marcu pierwsze mecze naszej reprezentacji. Liczę, że wybór następcy Brzęczka okaże się trafny. Piłka nożna ma to do siebie, że nie zawsze się wygrywa. Ale chciałbym, żeby Polacy grali jak najlepiej i odnosili jak najwięcej zwycięstw.