Reprezentacja Polski w pierwszym swoim występie na mistrzostwach świata w Katarze bezbramkowo zremisowała z Meksykiem. Polacy zdobyli pierwszy punkt, który daje nadzieję na to, że drużyna nie wróci do kraju po trzech spotkaniach. Jednak jeśli zagłębimy się bardziej i popatrzymy na sposób, w jaki Biało-Czerwoni zaprezentowali się światu, to trudno o przesadny optymizm.
Kilka dni przed mundialem Biało-Czerwoni w mocno zmienionym składzie po trudnym do zniesienia meczu pokonali reprezentację Chile 1:0, a gola na wagę zwycięstwa strzelił Krzysztof Piątek.
Składnych akcji było niewiele, drużyna skupiła się głównie na obronie, a w ataku nie miała wiele do zaoferowania, choć finalnie okazała się bardzo skuteczna.
– Taka gra przynosi nam efekty. Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę. Bo w ostatnich miesiącach czy latach nie przynosiło to rezultatów. Odpowiednia defensywa i odpowiednie przesuwanie się, walka i zaangażowanie i nawet pół sytuacji, które wykorzystamy. To jest właśnie sposób, dzięki któremu możemy wygrywać spotkania. Myślę, że to jest też sposób, żeby osiągnąć coś na mistrzostwach – powiedział po tamtym spotkaniu szczery do bólu Grzegorz Krychowiak.
Co się udało
Po meczu z Chile część kibiców była pełna niepokoju, ale inni przypominali, że przecież był to mecz towarzyski, a co najważniejsze: nasza drużyna zagrała bez swojego najlepszego zawodnika, Roberta Lewandowskiego.
Słowa Krychowiaka sprawdziły się jednak w stu procentach. Przeciwko Meksykowi Biało-Czerwoni postawili głównie na defensywę i starali się nie dopuścić rywala do dogodnej sytuacji. I to im się udało. Natomiast w drugiej połowie Robert Lewandowski w zasadzie samodzielnie wywalczył rzut karny dla naszej drużyny, ale w decydującym momencie przegrał pojedynek z bramkarzem Meksyku Guillermo Ochoa i wciąż nie ma żadnej bramki w turniejach o mistrzostwo świata.
– Najlepiej o tym rzucie karnym opowie sam Robert. Przed meczem na treningu wykorzystał wszystkie jedenastki. Żal mi go, bo wiem, jak bardzo chciał strzelić gola na mundialu. W szatni po meczu było widać, że jest przybity sytuacją. Przyglądał się swojemu strzałowi na monitorach w szatni. On sam najlepiej wie, jak w tym momencie sobie poradzić. A my będziemy go wspierać i jesteśmy pewni, że jeszcze nie raz pomoże zespołowi na tym turnieju – powiedział już po spotkaniu Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski.
Nie bać się ryzyka
– Często graliśmy długą piłką, może wielokrotnie wygrywałem pojedynki główkowe, ale brakowało zebrania, pójścia za plecy. Nie stracić bramki – to był priorytet. Dużo pracujemy w defensywie, żeby przeciwnik nie stwarzał sytuacji, miał ciężko i przez to może brakować sił na podjęcie dobrej decyzji z podaniem albo na pójście do przodu. Im więcej zawodników atakuje, tym większe jest zagrożenie. Jeśli z tyłu głowy masz, że defensywa jest najważniejsza, to tak to wygląda. Przy bardziej odważnej grze jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, zachowując ten balans pomiędzy ofensywą i defensywą. Musimy nie bać się ryzykować – zaznaczył Robert Lewandowski. – Zagraliśmy mądrze i powinniśmy wygrać. Tym trudniej mi się z tym pogodzić. Przepraszam i dziękuję za wszystkie słowa wsparcia. Walczymy dalej o awans – dodał niebawem już w mediach społecznościowych.
Jak się niebawem okazało był to kluczowy moment meczu, który zakończył się bezbramkowym remisem.
Tym samym Polacy wreszcie nie przegrali meczu otwarcia na mundialu, natomiast styl ich gry jest szeroko krytykowany nie tylko nad Wisłą, ale widać, że nie przejmują się tymi opiniami.
– Gdybyśmy wykorzystali rzut karny, to byłoby fantastycznie. Zdobylibyśmy trzy punkty i zrealizowali cel. Z tego powodu nie jest bardzo dobrze, a dobrze. To był nasz solidny występ. W pierwszej połowie było trochę stresu związanego z mistrzostwami, potrzebowaliśmy czasu, żeby się oswoić i w drugiej odsłonie wyglądaliśmy dużo lepiej, lepiej się przesuwaliśmy – skomentował spotkanie z Meksykiem Krychowiak.
Tabela wywrócona do góry nogami
Mecz z Meksykiem przeszedł do historii, a teraz Biało-Czerwonych czeka starcie z Arabią Saudyjską. Przed mistrzostwami świata kibice wszystkich drużyn z grupy C automatycznie przypisywali sobie trzy punkty. Jak się okazało kompletnie niesłusznie. We wtorek drużyna z Azji była skazywana na pożarcie przeciwko Argentynie z Leo Messim w składzie. Tymczasem ekipa trenera Herve Renard’a sensacyjnie wygrała 2:1 pokazując ogromną determinację ocierającą się wręcz o heroizm.
Efekt?
Po pierwszej serii gier w „polskiej” grupie Arabia Saudyjska jest liderem i w sobotę zagra z Polską. Biało-Czerwoni chcąc pozostać w grze o awans do fazy pucharowej muszą wygrać. Ale taki sam cel mają rywale, którzy w przypadku zwycięstwa będą bardzo blisko wyjścia z grupy!
– Poświęciliśmy 20 minut na świętowanie zwycięstwa z Argentyną i to już koniec. Teraz skupiamy się na dwóch pozostałych meczach – podkreślił francuski trener.
Jego słów absolutnie nie można lekceważyć. Renard nigdy nie otrzymał szansy prowadzenia ani klubowego giganta, ani czołowej reprezentacji. Co nie oznacza, że nie odnosił sukcesów. W 2012 roku skazywana na pożarcie i pozbawiona światowej klasy graczy Zambia pod jego wodzą zdobyła Puchar Narodów Afryki. Trzy lata później szkoleniowiec powtórzył sukces będąc już selekcjonerem Wybrzeża Kości Słoniowej. Teraz będzie chciał na zawsze zapisać się w historii saudyjskiego futbolu.
– Przed nami mecz z sensacją grupy – Arabią Saudyjską. W najbliższych dniach skupimy się na tym, co Saudyjczycy pokazali w starciu z Argentyną – zapowiedział już po meczu z Meksykiem Michniewicz.
Mecz o wszystko?
Od wtorku Saudyjczycy są bohaterami pierwszego tygodnia mundialu za to, w jaki sposób zagrali z głównym faworytem do złota. Swój świetny występ okupili jednak poważnymi osłabieniami. W wyniku odniesionych kontuzji spotkania z Argentyną nie dokończyli: Yaser Al-Shahrani i Salman Faraj. Pierwszy z nich musi przejść operację, ponieważ w przypadkowym zderzeniu z własnym bramkarzem doznał złamania szczęki oraz kości twarzy. Całe zajście wyglądało dramatycznie, ale ostatecznie środkowy obrońca odzyskał przytomność i opuścił murawę na noszach.
Z kolei Faraj, który jest kapitanem reprezentacji Arabii Saudyjskiej, także ma nie być do dyspozycji Herve Renarda w kolejnych spotkaniach mundialu. 33-letni środkowy pomocnik z powodu urazu musiał zejść z boiska w 45 minucie meczu przeciwko Argentyńczykom.
Przed meczem Polski z Arabią Saudyjską kibiców naszej reprezentacji czeka niepewność. Patrząc na styl gry obu zespołów i to co zaprezentowali w pierwszych swoich spotkaniach za faworyta należy uznać przeciwników.
Z drugiej strony widać było jak na dłoni, ile sił Saudyjczyków kosztował mecz przeciwko Argentynie. Naszym zawodnikom determinacji również nie powinno zabraknąć, bo remis w pierwszym spotkaniu ani nie zamknął szans na awans, ale też specjalnie nas do niego nie przybliżył. Dużo będzie zależeć od decyzji selekcjonera i tego jaką taktykę nakreśli swoim podopiecznym.
Kluczowe jest także to, jak do sobotniego spotkania podejdzie Robert Lewandowski. Kapitan naszej drużyny jest profesjonalistą, ale nie ma co ukrywać, że niestrzelony rzut karny mógł mieć wpływ na pewność siebie naszego lidera. Najlepszą odpowiedzią byłby strzelony przez snajpera FC Barcelony gol z gry. I to po składnej zespołowej akcji. Wówczas polscy piłkarze zamknęliby usta krytykom i pokazali, że potrafią grać nie tylko efektywnie, ale momentami także efektownie.
Do tej pory poza sensacyjną Arabią Saudyjską Senegal potrafił napsuć sporo krwi Holandii, a Tunezja była bliżej wygrania meczu niż jej rywal: Dania. Z kolei Australia, choć przegrała z Francją, to potrafiła strzelić bramkę mistrzom świata. Przed dwoma pozostałymi meczami w grupie warto by Biało-Czerwoni wzięli z nich przykład.
Grupa C
1. Arabia S. 1 3 2-1
2. Polska 1 1 0-0
3. Meksyk 1 1 0-0
4. Argentyna 1 0 1-2
26 listopada
• Polska – Arabia Saudyjska (godzina 14) • Argentyna – Meksyk (godzina 20)
30 listopada
• Arabia Saudyjska – Meksyk • Polska – Argentyna (oba mecze godzina 20)