W poprzedniej rundzie Tomasz Nowak grał w Łęcznej. Wcześniej natomiast występował m.in. w bytomskiej Polonii.
• W piątek wygraliście z Podbeskidziem 2:1 i trochę złapaliście powietrza w płuca.
– To był mecz za sześć punktów, więc bardzo ważny dla obu drużyn. Na szczęście wygraliśmy, choć to rywale wyszli na prowadzenie i musieliśmy odrabiać straty. Ale to nie przypadek, bo wróciliśmy na własny stadion i dzięki temu w tak trudnym momencie potrafiliśmy odnieść zwycięstwo.
• Pomijając, że w Łęcznej jest pierwsza liga, a w Łodzi ekstraklasa – nie żałuje pan odejść z GKS? Tutaj na pewno grałby pan cały czas.
– Nie patrzę na sprawę pod tym kątem. W ŁKS też gram, czasem od pierwszej minuty, czasem wchodzę z ławki. W Łęcznej czułem się bardzo dobrze, ale chciałem spróbować swoich sił w ekstraklasie i to było decydujące. Bo wiem, że jak się wypadnie z tego obiegu, to później trudno jest tam wrócić. Ale GKS bardzo dobrze sobie radzi i kto wiem, może za rok przyjadę tutaj. Jak my się utrzymamy, a Łęczna awansuje.
• Podobał się panu ten mecz?
– Dobrze, że gospodarze wygrali. A mecz? Były momenty lepsze i gorsze. Jak byłem tutaj, to graliśmy bardzo fajną piłkę, a nie zwyciężaliśmy. A jakby nie patrzeć, piłka nożna polega na tym, aby właśnie wygrywać.
• W tym sezonie GKS wygrywa, ale wszyscy pamiętają przyjemną dla oka piłkę z wiosny poprzedniego sezonu. Wtedy teoretycznie mieliście silniejszy skład.
– Nie mnie to oceniać, bo nie znam większości chłopaków. Jednak najważniejsze, że wygrywają. Ładne porażki nic nie dają. My graliśmy ładnie, ale byliśmy nieskuteczni.