W rankingu województw, w którym punkty przyznaje się na podstawie liczby zespołów grających na szczeblu centralnym, lubelskie znajduje się na szarym końcu. Reprezentują nas jedynie pierwszoligowy GKS Bogdanka Łęczna i występujący w II lidze Motor Lublin.
W poniedziałek, na specjalnie zorganizowanej konferencji "Piłkarska Przyszłość Polski” znane osoby z piłkarskiego środowiska debatowały nad tym, co zrobić, żeby nasz region odbił się od dna.
Roman Kosecki, były reprezentant Polski, prezes klubu Kosa Konstancin:
– Podstawa to futbol młodzieżowy. Tylko dobrze szkoląc można wychować przyszłych reprezentantów kraju. Aby tak się stało, trenerzy ciągle muszą poprawiać swoje umiejętności. Dlatego bardzo ważne jest, żeby jeździli na staże. Jedna trzecia budżetu mojego klubu to dotacja z gminy, reszta pochodzi od sponsorów i rodziców.
Artur Kapelko, prezes GKS Bogdanka, były dyrektor Jagiellonii Białystok:
– W latach osiemdziesiątych Motor i Jagiellonia były na podobnym poziomie organizacyjnym. Sytuacja lubelskiego klubu była nawet nieco lepsza, bo miał mocne podstawy finansowe w FSC. Od 2003 roku Jagiellonia była wspierana przez kilku miejscowych biznesmenów, ale w pewnym momencie na placu boju zostali jedynie Wojciech Strzałkowski i Wojciech Wasilewski.
I wtedy udało uzyskać się zgodę na budowę na terenach należących do Jagiellonii Centrum Handlowego, z którego klub będzie mógł czerpać dochody na utrzymywanie klubu. W związku z tym Jagiellonia mogła podpisać umowę z deweloperem, na mocy której klub otrzymywał co miesiąc pieniądze do budżetu.
Uważam, że podobnie powinno być w Lublinie. Stałe dotowanie klubu z budżetu miasta jest pozbawione sensu, bo każde środki w końcu się wyczerpią. Motorowi potrzebna jest wędka, a nie ryba.
Dariusz Misiurek, prezes Stowarzyszenia Piłkarskie Nadzieje Motor Lublin:
– Podoba mi się pomysł prezesa Kapelki. Lublin ma przecież giełdę na Kresowej, więc dlaczego z tego źródła Motor miałby nie otrzymywać pieniędzy? Wystarczy trochę dobrej woli ze strony urzędników.
Wyciągnięcie jakichkolwiek pieniędzy od sponsorów jest na Lubelszczyźnie praktycznie niemożliwe. Tym bardziej dla młodzieżowego klubu, jaki prowadzę. W przeciwieństwie do Romana Koseckiego nie stać mnie także na wysyłanie trenerów na staże. Co roku dostajemy od miasta ok. 25 tys. zł, co stanowi jakieś dziesięć procent naszego budżetu. To niewiele, w porównaniu z tym, co ma Kosa.
Uważam, że miasto oraz LZPN powinny mocniej wspierać futbol młodzieżowy. Bezsensowny jest obecnie system zarządzania boiskami przez MOSiR. Gdyby obiekty trafiły pod opiekę klubów, byłyby znacznie lepiej utrzymane i skończyłyby się kłopoty z ustalaniem harmonogramu zajęć. Za wysokie są również koszty sędziowskie. W młodzieżowych ligach arbitrzy powinni "gwizdać” dla przyjemności i nauki, a nie zabierać pieniądze, które można by inaczej zainwestować. LZPN powinien się nad tym zastanowić.
Piotr Michałowski, redaktor TVP Sport:
– Musi zmienić się klimat dla sportu. Żeby ludzie przychodzili na nowy stadion musi poprawić się wizerunek Motoru, który przez wiele lat niszczyli działacze tego klubu.
Zbigniew Bartnik, wiceprezes LZPN:
– Dyskusja była, ale o efekty będzie ciężko. Zabrakło konkretów i osób, które ciekawe pomysły mogłyby wcielić w życie. Moim zdaniem szkolenie na Lubelszczyźnie jest na niezłym poziomie, ale klubom brakuje odwagi, aby stawiać na młodych zawodników. To musi się zmienić.