Sandecja to zespół własnego boiska. W czterech meczach rozegranych w Nowym Sączu zwyciężyła trzy razy i zanotowała jeden remis, na inaugurację z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
– Oni nie kalkulują i u siebie prezentują się o wiele korzystniej – mówi trener łęcznian Tadeusz Łapa. – To górale, więc spodziewamy się ciężkiego meczu. Będziemy musieli uważać na szybkich, bocznych pomocników. Akcje Macieja Bębenka i Dariusza Gawęckiego sieją dużo zamieszania. W ogóle druga linia Sandecji prezentuje się bardzo dobrze. Natomiast w ataku niebezpieczny będzie Arkadiusz Aleksander.
W Nowym Sączu dwa punkty straciło Podbeskidzie, a mogło nawet trzy, gdyby rzut karny wykorzystał Wojciech Fabianowski. A później z porażkami musiały pogodzić się zespoły Motoru Lublin (0:2), MKS Kluczbork (0:4) i Znicza Pruszków (1:3).
– Kiedy na nich siedzieliśmy, to nie wiedzieli co się dzieje – wyjaśnia Tomasz Feliksiak, gracz Znicza.
– Objęliśmy prowadzenie, ale mieliśmy jeszcze inne szanse na gole. A kiedy odpuściliśmy Sandecji, wtedy ona stała się groźna. Przeprowadzili jedną akcję, potem drugą, a dodatkowo podkręciła ich publiczność.
Tam na mecze przychodzi po trzy czy cztery tysiące ludzi. W efekcie straciliśmy trzy gole. Jednak dla mnie to zespół typowo drugoligowy. Oni nie mają opracowanych żadnych schematów, tylko grają na fantazji. Nawet nie znam większości zawodników Sandecji, a najlepsze wrażenie sprawiali boczni pomocnicy.
Mimo tej opinii raczej trudno spodziewać się, aby Górnik, który nie jest najlepiej przygotowany fizycznie i w trakcie meczów przeżywa zadyszki, poszedł na wymianę ciosów. Goście raczej poczekają na ruchy Sandecji, spróbują zaatakować z kontry i wypunktować rywala.
– Musimy wyciągnąć wnioski ze swoich wcześniejszych spotkań – dodaje szkoleniowiec "zielono-czarnych”.
– Z GKP Gorzów i Podbeskidziem straciliśmy bramki w podobny sposób. A wynikały one ze złego ustawienia oraz chwilowego zagapienia. Czy w naszym składzie nastąpią jakieś zmiany? Najwyżej drobne, pod przeciwnika i raczej tylko na pozycjach.