Szczypiorniści Azotów wciąż wierzą w zajęcie czwartego miejsca w tabeli przed rundą play-off. Muszą więc jutro wygrać oraz liczyć na potknięcia ekip z Mielca i Kwidzyna. Rywalem będzie Miedź Legnica, trenowana przez Marka Motyczyńskiego, który w przeszłości pracował w Puławach.
– Zawaliliśmy mecz z Powenem – przyznaje rozgrywający Krzysztof Łyżwa. – Będzie niezwykle trudno wskoczyć do czwórki. Ale przystępując do play-off z piątego miejsca, też można awansować do półfinałów. Z Miedzią zanosi się na zaciętą walkę, chcemy pewnie wygrać.
Miedź wciąż ma szansę na zakwalifikowanie się do play-off dlatego też celuje w zwycięstwo.
– Nie po to jedziemy prawie pół tysiąca kilometrów, by oddać mecz bez walki – deklaruje trener Motyczyński. Szkoleniowiec i zawodnicy zdążyli już zapomnieć o kłopotach finansowych jakie przeżywa ich klub. Goście, by załatać dziury w budżecie okroili skład. Do Powenu odeszli bramkarz Artur Banisz i rozgrywający Grzegorz Garbacz. W Chrobrym wylądował Adam Świątek, w Zagłębiu Lubin obrotowy Jarosław Paluch, a Aleksander Kokoszka przeniósł się do Pogoni Szczecin.
– W ten sposób znalazły się pieniądze na płatności dla pozostałych graczy. Choć nadal są zaległości – przyznaje szkoleniowiec Legnicy.
Grając w okrojonym składzie (w ostatnim przegranym meczu z Chrobrym wystąpiło tylko 11 piłkarzy – red.) legniczanie uzbierali 12 punktów i zajmują 10 pozycję. To tylko punkt mniej od ósmego Zagłębia Lubin. I to z "Miedziowymi” oraz Nielbą Wągrowiec sobotni rywal Azotów będzie walczył o wejście do ósemki.
– Liczę na 14 oczek na koniec fazy zasadniczej. Bardzo przydałaby się nam jakaś zdobycz w Puławach, choć to gospodarze są faworytem – mówi Motyczyński.