Postawa bramkarzy Azotów w ostatnim meczu z Chrobrym Głogów pozostawiała wiele do życzenia. Już w środę puławian czeka wyjazdowe spotkanie z Orlen Wisłą Płock. Początek o godz. 17.30
Szczypiorniści Azotów przegrali po raz pierwszy w obecnym sezonie na swoim parkiecie. Jedną z głównych przyczyn porażki była słabsza postawa trzech bramkarzy.
Pojedynek z Chrobrym rozpoczął między słupkami doświadczony Maciej Stęczniewski. Popularny "Stenia” wychodził jako pierwszy w dwóch poprzednich spotkaniach w hali przy al. Partyzantów, przeciwko KPR Legionowo oraz MMTS Kwidzyn.
Szczególnie w spotkaniu z brązowym medalistą mistrzostw Polski, mający w karierze występy na parkietach w Niemczech zawodnik, był mocnym punktem puławskiej defensywy. Przeciwko głogowianom już tak nie było.
Dlatego w połowie pierwszej odsłony byłego reprezentanta Polski zmienił młodszy Rafał Grzybowski. Ale ten również nie miał swego dnia. W efekcie puławianie schodzili do szatni tracąc cztery bramki do rywala (12:16).
Receptą na uzdrowienie bramki miał być najnowszy nabytek Azotów Vilius Rasimas. Ale pojawienie się czterokrotnego wicemistrza Litwy niewiele zmieniło w grze ekipy z Lubelszczyzny. Kończący 8 listopada 24 lata Rasimas nie stanowił zapory dla szalejących głogowian. Jego udane interwencje można było policzyć na palcach jednej ręki.
Trener Bogdan Kowalczyk szybko wrócił od najbardziej doświadczonego Stęczniewskiego. I choć "Stenia” w końcu zaczął nieźle łapać, to po spotkaniu szkoleniowiec nie był zadowolony z postawy swoich golkiperów.
– Co tu dużo mówić, wszyscy zagrali słabo – komentuje popularny "Kowal”. – A przy tak wymagającym przeciwniku dobra postawa bramkarzy jest bardzo ważna.
Komu, jak komu, ale opiekunowi Azotów kunszt bramkarski nie jest obcy. Grał przecież na tej pozycji.
– Maciej Stęczniewski i Rafał Grzybowski nie mieli najlepszego dnia, w przeciwieństwie do naszego Michała Świrkuli. Nie zmienia to faktu, że obaj znają swój fach. Przekonacie się o tym jeszcze nie raz – uważa Mariusz Gujski, rozgrywający Chrobrego.