W pierwszym meczu w tym roku MKS Padwa Zamość przegrała na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 34:37
Nie udał się powrót do ligowej rywalizacji po zimowej przerwie pomiędzy rundami. W weekend zespoły powróciły do walki o punkty. Już przed wyjazdem zamościanie nie mieli powodów do radości. Z powodu kontuzji szkoleniowiec Marcin Czerwonka miał do dyspozycji zaledwie dziewięciu zawodników, w tym jednego bramkarza. Okrojony skład musiał stawić czoła występującym w komplecie gospodarzom.
Wśród nowych zawodników MKS Padwy był rozgrywający Stali Mielec Kacper Adamczuk. Piłkarz zdecydował się na powrót do Zamościa. Mecz w Wrocławiu kończył pierwszą rundę. Już w weekend zespoły zainaugurują rundę rewanżową.
Mocno osłabieni goście nie poddali się i od początku przejęli inicjatywę. MKS Padwa prowadziła 3:1 po trafieniach Tomasza Fugla, Łukasza Szymańskiego i Adamczuka. Mimo okrojonej kadry zamościanie dyktowali warunki. Przez prawie całą pierwszą połowę prowadzili. Po dwóch trafieniach Gabriela Olichwiruka w 17 min Padwa wygrywała 11:8. Sześć minut przed końcem Łukasz Szymański trafił na 16:15. Końcówka pierwszej odsłony należała już do miejscowych, którzy wyszli na 19:17.
W drugiej odsłonie zamościanom zabrakło zmienników. Przyjezdni zbliżali się na dwie, jedną bramkę, był nawet remis 28:28 w 49 minucie. W końcówce Padwa grała w podwójnym osłabieniu, co nie pomogło w pogoni za wynikiem. Ostatecznie przegrała 34:37. – Próbowaliśmy przełożyć ten mecz. Władze związkowe uznały jednak, że jeżeli mamy sześciu ludzi zdolnych do gry, to można jechać. Zdrowych graczy uzbieraliśmy dziewięciu, więc wsiedliśmy w autobus i na ile wystarczyło sił, na tyle walczyliśmy. Punktów nie mamy, ale po takim spotkaniu możemy spokojnie spojrzeć w lustro. Dziękuję chłopakom za serce, które zostawili na boisku – podsumował wiceprezes Padwy Sławomir Tór.
Śląsk Wrocław – MKS Padwa Zamość 37:34 (19:17)
MKS Padwa: Proć – Szymański 9, T. Fugiel 7, K. Adamczuk 6, Puszkarski 6, Olichwiruk 4, Skiba 2, Sałach, Kłoda. Kary: 10 minut.