Biało-czerwoni pokonali Białoruś 32:27. To czwarte zwycięstwo naszej reprezentacji na mistrzostwach Europy. W środę o awans do półfinału zagramy z Chorwacją.
Sobotnią porażką z Norwegią reprezentanci Polski mocno skomplikowali sobie sytuację. Wygrywając z Białorusią wrócili jednak do gry i wciąż są panami własnego losu. Jeżeli w środę ograją Chorwację, awansują do fazy finałowej.
Mecz z Białorusią był wyrównany tylko na samym początku. W drugiej części pierwszej połowy nasza drużyna narodowa pokazała wyższość nad rywalami i wypracowała sobie pewne, kilkubramkowe prowadzenie. Na przerwę schodziliśmy wygrywając 19:13.
W drugiej połowie spokojnie kontrolowaliśmy grę i rzucaliśmy kolejne bramki. W 47 min po trafieniu Piotra Grabarczyka było już 28:18. W końcówce Siergiej Rutenka i spółka zmniejszyli nieco straty, ale na urwanie nam punktów nie mieli szans.
Ostatecznie biało-czerwoni wygrali 32:27. Tradycyjnie motorem napędowym naszej gry był Michał Jurecki. Dzidziuś rzucił dziewięć bramek i dorzucił do tego kilka asyst. W środowy wieczór miał wsparcie w bardzo dobrze dysponowanym Michale Szybie. Były zawodnik Azotów Puławy tym razem wobec kontuzji Krzysztofa Lijewskiego wyszedł w wyjściowym składzie i nie zawiódł, w sumie sześciokrotnie pokonując golkiperów rywali.
- Nie jest łatwo podnieść się po porażce, ale mój zespół tego dokonał. Dlatego jestem zadowolony. Przez 45 minut graliśmy bardzo dobrze, ale nie cieszę się z ostatnich 10 minut w naszym wykonaniu. Mamy nad czym pracować, mam też nad czym rozmawiać. To nie był łatwy mecz, bo rywale co chwila zmieniali obronę. Wiedzieliśmy o tym, musieliśmy jednak znaleźć odpowiednie rozwiązania. Znaleźliśmy je po pewnym czasie. Wykonaliśmy pierwszy krok. Wierzę, że dzięki kibicom w środę w decydującym meczu z Chorwacją nasza hala zapłonie. Zawodnicy potrzebują wsparcia przez 60 minut. Chcą wykonać ten kolejny krok - powiedział selekcjoner reprezentacji Polski Michael Biegler.
O tym, kto awansuje do półfinału zadecydują środowe spotkania. Jeżeli pokonamy Chorwację, bez względu na wszystko zagramy w strefie medalowej. Teoretycznie możemy awansować także przegrywając, ale tylko pod warunkiem, że mniej niż czterema bramkami, a Norwegia ogra Francję
Polska – Białoruś 32:27 (19:13)
Polska: Szmal, Wyszomirski – Lijewski, Krajewski 1, Bielecki 2, Wiśniewski 2, Jurecki 9, Konitz, Grabarczyk 2, Gliński, Syprzak 3, Daszek 5, Gębala, Łucak, Szyba 6, Chrapkowski 2. Kary 4 min.
Białoruś: Kishou, Saldatsenka – Brouka, Kulesh 4, Khadkevich 3, Pukhouski 5, Rutenka, Nikulenkau, Shylovich 6, Patsykailik, Yurynok 4, Baranau 1, Prakapenia, Karalek 4, Tsitou. Kary 8 min.
Sędziowali: Santos, Fonseca (Portugalia). Widzów 14 000.