Jest bardzo prawdopodobne, że jeden ze szczypiornistów Azotów Puławy stosował doping!
Wyniki kontroli zostały ogłoszone na początku tygodnia. Jednak Związek Piłki Ręcznej w Polsce oraz klub Azoty nabrały wody w usta. - Sprawa jest poufna. Dopóki nie skończą się wymagane procedury nie możemy udzielać żadnych informacji - mówi Jerzy Noszczak, szef wyszkolenia i dodaje jednocześnie, że komisja antydopingowa poinformowała związek o wynikach kontroli.
- Absolutnie nie mogę powiedzieć o kogo chodzi. Poza tym badana była tylko próbka A. Zawodnik ma dwa tygodnie na odwołanie się i poddanie kolejnym testom. Dopiero wówczas zajmiemy odpowiednie stanowisko - dodaje szef wyszkolenia.
- Związek oficjalnie nie komentuje tej sprawy, więc i ja powstrzymam się od wypowiedzi. Traktuję tą informację jako plotkę - ucina rozmowę Jerzy Witaszek, prezes Azotów. Nie wiadomo natomiast, co ma do powiedzenia Sebastian Pawluś, który według naszych informacji jest bohaterem całej afery.
Wczoraj zawodnik systematycznie odrzucał połączenia telefoniczne od nas. Pozostaje mieć nadzieję, że piłkarz jest "czysty”, co udowodni próbka B.
Gorzej jeśli faktycznie stosował doping, wówczas może się liczyć z przykrymi konsekwencjami. - Według regulaminu zawodnik może zostać zawieszony nawet na dwa lata - podkreśla Jerzy Noszczak. Swoją drogą sankcje z pewnością nałożyłby również zarząd klubu.
Kibice natomiast mogą być spokojni o miejsce swojego zespołu w tabeli ekstraklasy, tym bardziej, że mecz po którym przeprowadzona została kontrola Azoty wygrały.
- Nasz regulamin nie przewiduje w takich sytuacjach walkowera - przyznaje szef wyszkolenia i wyjaśnia, że takie praktyki stosowane są podczas mistrzostw świata i to w przypadku, kiedy w danym zespole na stosowaniu dopingu przyłapanych zostanie więcej niż dwóch zawodników.