Niezły występ Azotów w Kielcach. Niespodzianki nie było, bo ze zwycięstwa i tak cieszyli się szczypiorniści Vive Łomża. Puławianie napsuli jednak faworytowi sporo krwi i przegrali "tylko" 29:30.
W miniony weekend drużyna Roberta Lisa zmierzyła się z Orlen Wisłą Płock, a w czwartek pojechała do Kielc. Zdecydowanie lepiej puławianie wypadli jednak w starciu z mistrzami Polski niż ze srebrnymi medalistami.
Początek był wyrównany, ale szybko gospodarze odskoczyli na 6:2. W kolejnych fragmentach wypracowali sobie nawet pięć bramek zaliczki: 10:5 i 13:8 w samej końcówce pierwszej odsłony. Na szczęście goście mocno poprawili sobie humory tuż przed zejściem do szatni. Bramki Dawida Dawydzika oraz Piotra Jaroszewicza spowodowały, że Azoty przegrywały po 30 minutach w jaskini lwa „tylko” 10:13.
Po zmianie stron znowu zrobiło się 19:14, ale dzięki świetnej postawie w ataku Rafała Przybylskiego w 42 minucie było już jedynie 20:18. Później kilka razy pojawiła się szansa na kontaktowe trafienie. Niestety, za każdym razem przyjezdnym czegoś brakowało i kielczanie ponownie odskakiwali na trzy-cztery bramki.
W końcówce było 30:28, ale w ostatnich sekundach wynik ustalił Antoni Łangowski. Dzięki temu mimo porażki podopieczni trenera Lisa mogą być zadowoleni ze swojej postawy, bo potrafili dotrzymać kroku najlepszej drużynie w kraju.
Łomża Vive Kielce – Azoty Puławy 30:29 (13:10)
Łomża Vive: Wolff, Kornecki – Sićko 6, Dujshebaev 6, Gudjonsson 5, Tournat 4, Kulesh 3, Fernandez 2, Karalek 2, Karacic 1, Moryto 1, Olejniczak, Lijewski, Surgiel,
Azoty: Bogdanov – Przybylski 8, Akimenko 5, Jurecki 5, Łangowski 4, Dawydzik 4, Jarosiewicz 3, Podsiadło, Szyba, Kowalczyk, Seroka.