Puławianie staną przed szansą powtórzenia wyczynu sprzed dwóch lat, czyli awansu do ćwierćfinału Challenge Cup. Wówczas gospodarze wyeliminowali Stord Handball z Norwegii. Teraz na drodze staje wicelider belgijskiej ekstraklasy.
Trudno się z tym nie zgodzić. Tym bardziej, że wygrana w Belgii wymknęła się w ostatnim momencie. Przez całe spotkanie to Azoty dyktowały warunki gry i prowadziły różnicą kilku bramek.
Jeszcze na 20 sekund przed końcową syreną na tablicy było 21:20 dla podopiecznych trenera Marcina Kurowskiego. Miejscowi uratowali remis w ostatniej akcji meczu.
– Pierwsze spotkanie powinniśmy wygrać, a wtedy przystępowalibyśmy do rewanżu z zapasem bramowym i może bardziej spokojni – uważa Stęczniewski.
Mecz w Belgii pokazał, że Azotom nie leży taki przeciwnik. W składzie drużyny z Hasselt nie ma zawodników o wybitnych umiejętnościach i predyspozycjach do gry w piłkę ręczną.
– Brakuje tam wysokich graczy, obdarzonych ponadprzeciętnymi zdolnościami – tłumaczy Marcin Kurowski, trener Azotów.
– Najgorsze jest jednak to, że rywale grają na tzw. zmęczenie przeciwnika. Bardzo długo, czasami aż do znudzenia, rozgrywają atak pozycyjny aby potem, w najmniej odpowiednim momencie, bez sygnalizacji rzucić na bramkę. Taka gra wymaga maksymalnej koncentracji przez cały mecz. I tak musimy podejść do rewanżu.
Przepustkę do kolejnej rundy Challenge Cup da wygrana, a nawet remis. W ostatnim przypadku ważne jest, aby wynik w Puławach był niższy od rezultatu z Belgii. Wówczas, większa liczba bramek zdobytych na wyjeździe premiować będzie Azoty.
Gospodarze podejdą do rewanżu uskrzydleni ligową wygraną 36:30 z Chrobrym Głogów. Bardzo dobrze funkcjonowała puławska obrona i wszyscy liczą na powtórkę w sobotni wieczór. – Agresja w defensywie i wykorzystywane stwarzane sytuacje bramkowe będą kluczem do sukcesu – twierdzi "Stenia”.
– Mecze z Siódemką Miedzią Legnica i z Chrobrym pokazały, że żadna drużyna, nawet ta najsłabsza, nie wychodzi na parkiet po to, aby przegrać. Nikogo nie można lekceważyć. Remisując w Belgii daliśmy naszym przeciwnikom nadzieję na dobry wynik. Dlatego przyjadą i będą walczyć o awans. My też zaczynamy od zera i musimy wygrać – mówi Kurowski.
W Azotach zabraknie kontuzjowanych: rozgrywających Krzysztofa Łyżwy i Krzysztofa Tylutkiego oraz skrzydłowego Jana Sobola.