Podopieczne trenera Stanisława Kaniewskigo poległy 0:3 z tamtejszą Jedynką, ale mają coś na swoje usprawiedliwienie. Otóż na parkiet zawodniczki z Tomaszowa Lubelskiego wyszły... prosto z busa po niemal siedmiogodzinnej podróży.
- Ciężko było nam nawiązać walkę, bo do hali dotarliśmy dopiero na godzinę przed spotkaniem. Były straszne korki i stąd takie opóźnienie. Dodatkowo jechaliśmy aż siedem godzin i dlatego moje zawodniczki nie miały zbyt wiele sił. Zresztą przeciwnik był bardzo mocny, myślę, że Jedynka spokojnie będzie kandydować do czołowych lokat w tym sezonie - mówi trener Kaniewski.
W pierwszej partii zdecydowanie dominowały gospodynie, których wygrana nie była zagrożona nawet przez moment. Ostatecznie pierwszy set zakończył się pogromem 25:13. Tomaszowianki najwięcej do powiedzenia miały w drugiej partii. Wówczas Magda Bębnik i jej koleżanki prowadziły w niektórych fragmentach trzema, a nawet czterema punktami.
Tuż przed końcem zaliczka przyjezdnych zmalała do jednego "oczka” (21:20) i jak się okazało było to za mało, żeby wyrównać stan meczu. Ostatecznie Jedynka "przycisnęła” w końcówce i wygrała do 21.
Trzecia odsłona miała bardzo wyrównany przebieg. Najpierw dominowały miejscowe, później do głosu zaczęły dochodzić siatkarki Tomasovii i w efekcie w samej końcówce na tablicy widniał remis 22:22. Znowu jednak więcej zimnej krwi zachowały podopieczne Pawła Mikołajczyka i szybko zakończyły zawody.
- Myślę, że gdyby nie okoliczności naszego przyjazdu to byłaby szansa powalczyć o coś więcej. Kogo mogę wyróżnić za ten mecz? Najlepiej spisały się najmłodsze zawodniczki. Teraz przed nami Start Łódź i musimy zrobić wszystko, żeby wygrać i utrzymać się na bezpiecznym miejscu w tabeli - dodaje trener Kaniewski.