Po dwóch meczach drugiej rundy fazy play-off Szóstka Biłgoraj remisuje z MKS Łańcut 1:1. W najbliższy weekend siatkarki Pawła Wrzeszcza staną przed wielką szansą wyeliminowania faworyzowanych rywalek.
Przygotowując się do weekendowych spotkań Szóstka miniony poniedziałek poświęciła na odnowę biologiczną, a od wtorku rozpoczęła się żmudne analizowanie dotychczasowych meczów, każdej akcji i każdego ustawienia przeciwniczek.
- W tym momencie jesteśmy w lepszej sytuacji. Urwaliśmy przecież Łańcutowi jeden mecz na wyjeździe i jeżeli wykorzystamy atut własnego parkietu awansujemy do turnieju finałowego. A tam wszystko może się już wydarzyć. Dwie drużyny wywalczą bezpośredni awans, a dwie kolejne zagrają w barażach o pierwsza ligę. Co będzie miało decydujące znaczenie w meczach z MKS? Przede wszystkim zagrywka i przyjęcie. Jeżeli z tymi dwoma elementami nie będziemy mieli większych problemów, to wierzę w sukces. Trzecia sprawa to psychika, dziewczyny muszą uwierzyć, że są lepsze i że stać je na wyeliminowanie rywalek - mówi trener Wrzeszcz.
Przed tygodniem Szóstka najpierw gładko przegrała w Łańcucie 0:3, ale spory udział w porażce ekipy z Biłgoraja mieli sędziowie. W niedzielę kibice gospodyń przeżyli lekki szok. Ich pupilki rozstrzygnęły dwa sety na swoją korzyść, a w kolejnym role zupełnie się odwróciły. Przyjezdne całkowicie dominowały na parkiecie i wygrały w trzech następnych partiach - do 9, 11 i w tie-breaku do 12.
Zawodniczki trenera Wrzeszcza mają po swojej stronie jeszcze jeden atut - nie muszą za wszelką cenę awansować.
- Myślę, że już do tej pory wykonaliśmy kawał dobrej roboty i szkoda byłoby odpaść na tym etapie. Dziewczyny z roku na rok robią postępy i przekłada się to także na nasze miejsce. W ubiegłym sezonie zakończyliśmy rywalizację na trzeciej pozycji, teraz jesteśmy już w finale - dodaje szkoleniowiec Szóstki.