Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem, żużlowcem Platinum Motoru Lublin i Sportowcem 2023 Roku w Plebiscycie Dziennika Wschodniego
- Wygrałeś plebiscyt Dziennika Wschodniego na sportowca roku. Każde wyróżnienie cieszy tak samo czy przy takiej ilości nagród indywidualnych można się już pogubić?
– Dla mnie każde wyróżnienie jest równie ważne. To znaczy, że ktoś tak naprawdę widzi mój wysiłek i pracę włożoną w wynik drużyny, której startuję jak też indywidualny.
- Jest jakieś wyróżnienie o którym marzysz, a nie ma go nadal w twojej kolekcji?
– Nic takiego mi tak na szybko do głowy nie przychodzi. Szkoda tylko, że żużel nie jest sportem olimpijskim, bo to mogłoby być bardzo wyjątkowe. To tak w kwestii osiągnięć wyróżnień i sportowych wyników.
- W ubiegłym roku zostałeś mistrzem Polski, indywidualnym oraz drużynowym mistrzem świata. Które przyszło najciężej, które najlepiej smakowało?
– Ja bym tego jakoś szczególnie nie rozgraniczał. Każdy z tych tytułów miał jakiś „smaczek”. Każdy został trochę z bólem zdobyty. Ale to cieszy najbardziej, wiem, że po ciosach potrafię się wspiąć na wyżyny moich umiejętności i zrobić dobry wynik. Tak prawdę mówiąc jak tak się głębiej zastanowię to Drużynowe Mistrzostwo Polski, nie dość, że w nowej drużynie to jeszcze tak naprawdę pierwsze seniorskie. Dobrze się to poskładało.
>>>>>20. Plebiscyt Sportowiec Roku. Licytacje charytatywne
- Czy zmiana klubu po tylu latach była trudna? Ile trwało podejmowanie decyzji?
– Nie liczyłem tak naprawdę czasu, ale wiedziałem, że musiałem to zrobić. Przenosiny dały mi naprawdę wiele. To nowe wyzwanie, nowy domowy tor, tak naprawdę wszystko obrócone do góry nogami. Ale dlatego kocham ten sport, bo nie ma chwili w której nie próbujesz rozwiązać jakiejś zagwozdki. Cieszę się, że mój pomysł sportowy dal mi sukces. Trochę to trwało zanim zdecydowałem się na przenosiny, ale mój plan wypalił i utwierdził mnie w mojej decyzji.
- Mimo absolutnej dominacji w finale, to nie był najłatwiejszy sezon. Mieliście moment zwątpienia jako drużyna?
– To jest żużel. Tu niczego nie można być pewnym. Jeden bieg, ułamek sekundy i z twojego planu nici. Nie można w nic wątpić, trzeba się skupić na celu. My ten cel zrealizowaliśmy i naprawdę jestem dumny z drużyny, bo każdy dołożył ważną cegiełkę.
- Sezon był przepełniony kontuzjami dla całej ligi, z czego to mogło wynikać?
– Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć. Nie śledzę tego, trochę się od tego odcinam. To nie znaczy, że jest mi obojętny los kolegów z toru, tylko po prostu nie możemy nad tym rozpamiętywać, bo to nas blokuje.
- Celem dla klubu będzie z pewnością obrona mistrzowskiego tytułu. Od pewnego czasu znane są składy wszystkich zespołów. W kim upatrujesz największe zagrożenie?
– Jak już wspomniałem wcześniej. Tu decydują ułamki sekund. Wystarczy, że ktoś wypadnie ze składu i wszystko się posypie, jak domek z kart.
- Kto może zostać „czarnym koniem” rozgrywek?
– Ciężko powiedzieć. Jednego jestem pewien, każdy będzie chciał z nami wygrać i będziemy mieli najciężej ze wszystkich.
- Niedawno został ogłoszony także skład cyklu Grand Prix. Jak oceniasz tegoroczną stawkę, kto może namieszać?
– I niestety w tej kwestii wygląda to tak samo. Zawsze każdy będzie chciał bić mistrza. Stawka mimo wszystko jest bardzo mocna, i każdy jest mega zmotywowany, aby zdobyć tytuł mistrza świata. Czujność, wytrwałość i ciężka praca i jestem pewien, że będzie dobrze.
- Czego życzyć Bartoszowi Zmarzlikowi w żużlowym sezonie 2024?
– Zdrowia. Nie mniej, nie więcej, po prostu zdrowia.