„Historia lubi się powtarzać” – w to powiedzenie przed rewanżowym finałem tegorocznych rozgrywek zdają się wierzyć kibice żużlowego Motoru. To nawiązanie do wydarzeń z 2018 roku, gdy lublinianie odrobili 14 punktów straty z pierwszego spotkania finałowego 1. ligi z ROW-em Rybnik i awansowali do elity. Tym razem do nadrobienia jest 12 „oczek” z pierwszego starcia z Moje Bermudy Stalą Gorzów, a stawką jest złoto Drużynowych Mistrzostw Polski.
- Gorzów to nie Rybnik, ale my też jesteśmy o wiele mocniejszą drużyną niż wtedy. Na pewno odrobienie tej straty będzie bardzo trudnym wyzwaniem, ale będziemy się starali, żeby odwrócić losy rywalizacji. Chłopcy są bardzo zmobilizowani i zależy im, żeby zdobyć ten tytuł dla Lublina – mówi Jacek Ziółkowski, menadżer Motoru.
Cztery lata temu w finałowej batalii w 1. Lidze Żużlowej lublinianie przegrali pierwsze wyjazdowe spotkanie w Rybniku 38:52. Przed rewanżem tylko najwięksi optymiści wierzyli w odrobienie strat i awans do najlepszej ligi świata. W drugim meczu gospodarze pokazali jednak, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i wygrywając 53:37 po 23 latach zapewnili sobie powrót do elity.
W tym sezonie Motor pewnie wygrał rundę zasadniczą PGE Ekstraligi. W ćwierćfinale rozgrywanej według nowych zasad fazy play-off dwukrotnie pokonał Fogo Unię Leszno. W półfinale było nieco trudniej, bo w pierwszym starciu lublinianie ulegli na wyjeździe For Nature Solutions Apatorowi Toruń 40:50, ale trzy dni później wygrali różnicą 18 punktów i zameldowali się w finale. Tam los zetknął ich z Moje Bermudy Stalą Gozrów, która odprawiła z kwitkiem faworyzowanego zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa.
Pierwsze finałowe starcie w województwie lubuskim Stal wygrała 51:39. Duży wpływ na wynik miała niedyspozycja kapitana lublinian Mikkela Michelsena. Duńczyk doznał urazu podczas upadku w trakcie próby toru przed pierwszym półfinałem w Toruniu i właśnie w Gorzowie zaczął odczuwać skutki tej kontuzji, czego efektem były jedynie cztery punkty z bonusem na jego koncie.
Tu pojawia się pytanie, czy i tym razem „Koziołki” stać na powtórkę z historii? – Dużo będzie zależało od tego, jak zawodnicy będą się czuli fizycznie. W pierwszym meczu Mikkel był po upadku, ale i Dominik Kubera był podziębiony (mimo tego w siedmiu startach zdobył 16 „oczek” – przyp. aut.). Liczę jednak, że dwa tygodnie przerwy pozwoliły, żeby doszli do pełni sił – podkreśla Ziółkowski.
O tym, w jakiej formie jest Michelsen, będziemy mogli się przekonać podczas dzisiejszego czwartego finału Speedway Euro Championship w Pardubicach. Duńczyk odpuścił ubiegłotygodniową rundę Grand Prix w szwedzkiej Malili. Ze startu w Czechach zrezygnować nie mógł, bo zgodnie z przepisami nie mógłby wystąpić w niedzielnym spotkaniu ligowym. Dodajmy, że dziś w finale SEC zobaczymy także Kuberę.
Co może zadecydować o ewentualnym odrobieniu strat z Gorzowa? – Dobre wejście w zawody – odpowiada Ziółkowski. – Kluczowe będą pierwsze biegi. Jeśli uda nam się odskoczyć w pierwszej serii, to będziemy mogli budować przewagę. Pamiętajmy, że Stal ma dwóch piekielnie mocnych zawodników: świeżo upieczonego mistrza świata Bartosza Zmarzlika i Martina Vaculika. Trener Stanisław Chomski jest na tyle doświadczony, że wie, jak wykorzystać ich potencjał. Przy założeniu, że początek meczu ułoży się po naszej myśli, będzie mógł korzystać z rezerw taktycznych. Liczę, że wykorzysta je do ósmego biegu, bo to by oznaczało, że nie będzie miał takiej możliwości w decydującej części zawodów – przewiduje menadżer Motoru.
Zaznaczmy, że Stal przyjedzie do Lublina osłabiona. Wciąż kontuzjowany jest Anders Thomsen, który co prawda znalazł się w awizowanym składzie, ale stosowane za niego będzie zastępstwo zawodnika.
Awizowane składy
Motor Lublin: 9. Jarosław Hampel, 10. Fraser Bowes, 11. Maksym Drabik, 12. Zastępstwo zawodnika, 13. Mikkel Michelsen, 14. Mateusz Cierniak, 15. Wiktor Lampart.
Moje Bermudy Stal Gorzów: 1. Szymon Woźniak, 2. Patrick Hansen, 3. Anders Thomsen, 4. Bartosz Zmarzlik, 5. Martin Vaculik, 6. Oskar Paluch, 7. Mateusz Bartkowiak.
Wynik pierwszego meczu: 51:39 dla Stali.