(fot. Facebook Kamila Gieza)
Chociaż Kamil Giez w 2023 roku stoczył tylko jeden pojedynek, to był on szczególnej wagi. 7 października w Skarżysku-Kamiennej kraśniczanin rywalizował z Francisco Martinezem. Stawką tego starcia był pas mistrza TFL w kategorii koguciej.
Faworytem tej rywalizacji był dużo bardziej doświadczony Wenezuelczyk. Na swoim koncie miał bowiem już blisko 30 stoczonych walk w oktagonach na całym świecie. Po trudnym momencie na początku pojedynku, Giez jednak przystąpił do kontrataku i udało mu się skończyć przeciwnika z Ameryki Południowej jeszcze w pierwszej rundzie. – To był ciężki pojedynek. Na początku dostałem solidne uderzenie, znokautował mnie. Nie poddałem się i kontynuowałem walkę. Można powiedzieć, że biłem się na autopilocie. Pomogło mi jednak doświadczenie zdobyte podczas treningów. To pozwoliło mi w końcówce pierwszej rundy rozstrzygnąć ten pojedynek. Nie chciałem, żeby Martinez nabrał sił w przerwie między rundami – wspomina Kamil Giez. – Ta walka sprawiła, że 2023 r. będę wspominał znakomicie. To był wprawdzie mój jedyny pojedynek w minionym roku, ale za to bardzo konkretny. Występ w Skarżysku-Kamiennej pomógł mi wejść na inny poziom. Stałem się bardziej rozpoznawalny, co otwiera mi również sporo drzwi – tłumaczy kraśniczanin.
Rok 2024 Giez rozpocznie od występu w swoim rodzinnym mieście. 24 lutego podczas gali TFL 29 „I’m coming home” zmierzy się w klatce z Dayvisonem Silvą. - Kamila czeka trudna przeprawa z bardzo mocnym rywalem. Doświadczony fighter, może pochwalić się efektownym dodatnim bilansem walk. Nie ma tutaj taryfy ulgowej. Myślę, że nasz zawodnik nie walczył nigdy z tak silnym fizycznie wojownikiem. Wyczekujcie fajnego zestawienia. Mam nadzieję, że Kamil wytrzyma presję kibiców z Kraśnika, a wszyscy zmobilizujemy go do wzniesienia się na wyżyny. Bedzie to walka o wszystko o szacunek i chwałę – mówi Jacek Sarna, promotor TFL.