Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Jeszcze jesteśmy potrzebni. Więc pomagamy. I pozostaniemy otwarci tak długo, jak długo takie będą decyzje wojewody – mówią pracownicy punktu recepcyjnego w Hrubieszowie. To już ostatni w Lubelskiem, który nadal przyjmuje ukraińskich uchodźców, dając im wsparcie nie tylko organizacyjne, ale zapewniając również na miejscu nocleg, wyżywienie, opiekę medyczną.
Najtrudniejsze było ich przekonać, że muszą jechać dalej, bo wojna wcale nie skończy się za kilka dni. I sprawić, żeby uwierzyli, że gdzieś daleko od Ukrainy będą nie tylko bezpieczni, ale dostaną schronienie i znajdą pracę. Bo wszyscy chcieli od razu na siebie zarabiać – tak swój okres działalności w ośrodku recepcyjnym wspomina 21-letni student finansów Akademii Zamojskiej, Ukrainiec.
Najpierw został zamknięty punkt recepcyjny, a teraz także noclegowy dla uchodźców przy Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3. Ukraińcy, którzy szukają schronienia w Zamościu nocują w innym miejscu.
Jeśli ktoś nie był w punkcie recepcyjnym albo noclegowni dla uchodźców, jeśli nie widział na własne oczy dramatu Ukraińców, nie jest w stanie wyobrazić sobie, co tak naprawdę spotkało tych ludzi. Dzięki działaniom zamojskiego stowarzyszenia relacje z takich miejsc na pewno dotrą do wielu młodych Europejczyków.
Czwartek to ostatni dzień funkcjonowania punktu recepcyjnego w Zamościu. O jego likwidację wnioskowało miasto, a wojewoda się zgodził. 7 maja zniknie kolejne takie miejsce – w gminie Mircze.
Był suto zastawiony stół, modlitwa, wiele ciepłych słów, a prawosławny ksiądz poświęcił pokarmy. Brakowało tylko radości. Dla uchodźców z Ukrainy, którzy swoją Wielką Sobotę spędzają w punkcie recepcyjnym w Zamościu, to bardzo smutna Wielkanoc.
Anna jeszcze nie wie, gdzie pojedzie dalej. Ma ze sobą niewielki plecak i klatkę z kotem. Granicę z Polską przekroczyła godzinę temu, właśnie strażacy OSP przywieźli ją busem do szkoły w Horodle. Pierwszego dnia wojny zdecydowała, że już nigdy nie odezwie się po rosyjsku.
Już nie na setki, ale na tysiące liczy się uchodźców z Ukrainy, którzy w ciągu doby trafiają do Zamościa. Zdecydowana większość jedzie dalej. Ci, którzy zostają, nie muszą się martwić o nocleg.
Gdyby nie było wojny, spotykałyby się ze znajomymi, „siedziały” na Facebooku albo TikToku. Miałyby czas na obejrzenie serialu, spacer czy rozmowy z rodziną. Tyle że wojna jest. Na Ukrainie, bardzo blisko. I przewartościowała życie Laury, Oli, Patrycji, Natalii, Aleksandry, Julii i Mai z tomaszowskiego „Bartosza”, a także wielu ich rówieśników.
Rozmowa z Martą Majewską, burmistrz Hrubieszowa, w którym działa jeden z punktów recepcyjnych dla uchodźców z Ukrainy.
Kolejna kartka z pamiętnika, jaki pisze i którym dzieli się z nami Ola Lebedenko. Uciekła przed wojną do Polski. Jest już we Wrocławiu, ale wciąż wraca do chwil i uczuć, jakie towarzyszyły jej podczas pobytu w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie.
W Tomaszowie Lubelskim, Hrubieszowie i Chełmie są uruchamiane dodatkowe punkty recepcyjne – poinformował podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Dorohusku wojewoda lubelski Lech Sprawka.