W środę wieczorem w Lublinie odbyły się uroczystości upamiętniające 75. rocznicę ,,cudu lubelskiego". Po mszy świętej przed Archikatedrą Lubelską, wierni przeszli procesją ulicami miasta. Wszystko na pamiątkę wydarzeń z 3 lipca 1949 roku.
Tłum zebrał się o godzinie 19 na placu katedralnym, by uczestniczyć w uroczystej mszy ku czci Najświętszej Maryi Panny Płaczącej.
- Bóg nie mógł dać człowiekowi innego, lepszego znaku swojej bliskości, jak znak Maryi matki. Jest ona bowiem najbliżej swoich dzieci, kocha je, o nie się troszczy. Jeżeli widzi taką potrzebę, to je upomina wraz z nimi się raduje i wraz z nimi cierpi- mówił w homilii biskup siedlecki Kazimierz Gurda.
- Uczniowie Jezusa do Maryi, jako swojej matki się uciekają, proszą ja o pomoc, gdy przychodzą dni i czasy trudne, niezrozumiałe oczekując od niej pomocy. -Tak drodzy bracia i siostry było przez całą historię kościoła, Maryja była znakiem obecności Boga w historii kościoła i świata. Była znakiem jego bliskości. Ukazywała się w miejscach i czasach, w których kościół potrzebował znaku Bożej obecności i miłości- podkreślił biskup.
Po mszy ulicami miasta przeszła procesja różańcowa z obrazem MB Płaczącej. - Jestem osobą wierząca. Wszystkie swoje troski zawierzam właśnie Matce Bożej. Wiara daje mi siłę i nadzieję. Słyszałam, o wydarzeniach sprzed lat. Jedni w to wierzą inni nie. Ja wierzę. Moja rodzina doświadczyła cudu. Mój syn wiele lat pił. Zawierzyłam Najświętszej Panience. Długo się o niego modliłam. Dziś jest trzeźwym alkoholikiem już 8 rok. Wiara czyni cuda- powiedziała nam wzruszona pani Helena, uczestniczka procesji.
3 lipca 1949 roku odbywał się w Lublinie ingres nowego biskupa lubelskiego, Piotra Kałwy. Prawdopodobnie wtedy zauważono krwawe łzy na obrazie. Wiadomość ta rozeszła się bardzo szybko wśród mieszkańców. Do Lublina wyruszyły pielgrzymki z całego kraju, aby modlić się do Matki Bożej płaczącej krwawymi łzami. Z kolei ówczesne władze, by ograniczyć ten napływ pielgrzymów, zablokowały miasto. Rozpoczęły się represje i aresztowania. "Cud lubelski" jest uznawany za początek walki państwa z kościołem.