Na jednym stoisku hamburgery, na drugim wata cukrowa, a na trzecim szczepionki Johnson & Johnson. W niedzielę w Bełżycach największa kolejka ustawiła się do tego ostatniego.
– Wcześniej jakoś nie było okazji, a teraz skorzystałem. Jakby było więcej podobnych akcji, to może więcej ludzi by się zaszczepiło – mówi Hieronim Zawadzki z Bełżyc, stojący na schodach do sali gimnastycznej ośrodka sportu przy stadionie miejskim.
W sali gimnastycznej dwa kosze do koszykówki, a pod ścianą stanowisko do szczepień. – Chodzi o czwartą falę nadchodzącą, przyszłam dla rodziny, dla zdrowia. Teraz jest okres letni to jest mało zakażeń, a jak przyjdzie jesień to będzie więcej. Wcześniej nie byłam do końca przekonana do szczepień. Znajomi coś tam opowiadali, chociaż nikogo nic nie spotkało. Teraz się jednak zdecydowałam – mówi Dorota Woźniak z pobliskiego Borzechowa.
Grill w nagrodę
W sali gimnastycznej pojawia się burmistrz Bełżyc, Ireneusz Łucka. Dopytuje wolontariuszki w niebieskich koszulkach stojące przy wejściu, z którego sołectwa do tej pory pojawiło się najwięcej osób. Dwie panie zapisują miejsce zamieszkania każdej z osób. Są nie tylko mieszkańcy gminy, ale także okolic, a nawet ktoś pochodzący z Ukrainy, a obecnie mieszkający w gminie.
Szczepienie oprócz waloru zdrowotnego jest również rywalizacją. Starosta lubelski ufundował bowiem grill gazowy, który trafi do tego sołectwa z gminy Bełżyce, z którego przyszło się zaszczepić stosunkowo najwięcej osób. Przed godziną 17 przodowały Bełżyce, ale liczby zaszczepionych trzeba będzie jeszcze podzielić przez liczbę mieszkańców. Wtedy wyniki mogą okazać się inne.
– Nie ukrywam, że jestem pozytywnie zaskoczony liczbą szczepiących się – mówi burmistrz Łucka. – Ale zrobiliśmy dużą promocję. Oprócz standardowych kanałów w mediach społecznościowych przygotowaliśmy również ulotki, które rozdawaliśmy pod parafią. Zresztą ksiądz proboszcz też włączył się w promocję, zapowiadał po mszy i tydzień temu i dzisiaj. I wolontariusze i pracownicy urzędu byli w ostatnich dniach na mieście, rozdawali ulotki i balony. Dodatkowo jest piknik. Mieszkańcy są spragnieni takich aktywności, a to się dopiero odradza. W związku z tym mamy występy lokalnych zespołów. Za chwilę będą mecze towarzyskie między różnymi instytucjami i dużo atrakcji dla dzieci. Ale jak widzimy, część osób przyszła tylko i wyłącznie na szczepienie – cieszy się burmistrz.
10 tys. na promocję
Miasto na promocję szczepień dostało od rządu 10 tysięcy złotych. I to za te pieniędze odbył się niedzielny piknik. Po dwóch godzinach od początku akcji zaszczepiło się już około 50 osób.
– Jestem kierowcą międzynarodowym, jeżdżę po całej Europie, teraz mam urlop więc postanowiłem skorzystać. Do niedawna nie było takiej potrzeby, nikt nie wymagał szczepień na granicy, ale za chwilę mogą być już potrzebne, będzie mi wygodniej w pracy – mówi pan Tomasz z Bełżyc.
– Trochę były obawy o skutki uboczne – nie kryje pani Agnieszka z Bełżyc, która ostatecznie jednak do szczepienia dała się przekonać. – Do tej pory udało nam się nie zachorować, więc jednak chcemy to kontynuować. Tu jest wygodnie, bo jest niedziela, dzień wolny, nie trzeba się zwalniać z pracy czy jechać gdzieś do Lublina – dodaje.
Przed wejściem do sali gimnastycznej namioty z logo PCK.
– Mamy przygotowane dwie poczekalnie. Jedną przed szczepieniem, do wypełnienia ankiet. Jest też poczekalnia po szczepieniu, gdzie pacjenci oczekują regulaminowe 15 minut. Mamy też wodę, są krówki zapewnione przez gminę. Pełna obsługa. A w trzecim namiocie mamy pokazy pierwszej pomocy – mówi Kinga Zielnicka z Grupy Pomocy Humanitarnej przy oddziale lubelskim PCK. – Mieliśmy jedno zasłabnięcie, ale to raczej z gorąca lub stresu. Pani nic się nie stało – dodaje.
Przypilnować partnera
– Ja się zaszczepiłam 10 lipca w Wojciechowie, wtedy w ogóle nie było kolejek, a tutaj widzę, że trzeba odstać. Po szczepieniu miałam delikatne objawy grypowe, ale szybko przeszło. Dzisiaj przyszłam dopilnować partnera – śmieje się pani Ewa. Stojący obok niej pan Irek szybko prostuje: – Ona żartuje. Ja wcześniej po prostu nie miałem okazji – zapewnia. O rywalizacji o grill gazowy nawet nie słyszeli, zresztą i tak przyjechali z Wojciechowa, czyli spoza gminy Bełżyce.
Kiedy rozmawiam z pacjentami w kolejce w tle cały czas przygrywa zespół śpiewaczy Wojcieszyn. – Wykonujemy muzykę ludową, wpadającą w ucho. Starą, taką jak ja jestem stara – śmieje się Maria Wieczorkiewicz, szefowa zespołu.
– My 100 procent już wyszczepieni. Cały zespół – mówią chórem członkowie grupy.
– I całemu światu radzimy, co by to poczynił – dodaje jedna z pań.
– Nawet źle patrzymy na tych co się nie zaszczepili, bo zagrażają innym – dodaje inna osoba.
Kiedy tak rozmawiamy i członkowie zespołu przedstawiają się po kolei nagle jeden z nich staje za jedną z pań i z szerokiem uśmiechem rzuca: – A to jest pani, w której mam upodobanie.
Cała grupa wybucha śmiechem.
– To nie tylko ten pan, bo to jest nasz skowronek.
– Hania ma najpiękniejszy głosik.
Seniorzy z gminy Bełżyce są pewni co do szczepień. Trochę inaczej jest z młodszymi. Kilkadziesiąt metrów dalej młody strażak macha pompą przy dużej gaśnicy. Dzięki temu dzieci mają zabawę, bo z węża strażackiego leci woda, którą trzeba celować w dziurę w specjalnej ściance. Niełatwe zadanie.
- Trzeba się trochę namachać?
– No tak troszkę. Ale dzieciaki się uśmiechają i to jest najważniejsze.
- A co pan sądzi o szczepieniach?
– Czy ja wiem… Szczerze powiedziawszy to nie wiem co powiedzieć. Nie szczepiłem się i jeszcze na razie nie zamierzam.