Z dnia na dzień, bez jakiejkolwiek oficjalnej informacji został rozebrany, a właściwie zburzony betonowy płot przy prywatnej posesji w Biszczy (pow. biłgorajski). Właścicielka jest oburzona. Bezradnie pyta: Jak tak można?
O tym, co stało się z ogrodzeniem pani Zofia dowiedziała się „od ludzi”. Kiedy pojechała na miejsce, bo na stałe mieszka w Goraju, przeżyła szok. Po betonowym ogrodzeniu jej ponad 2,5-hektarowej posesji została kupa gruzu.
– Zrobili to, bo przy powiatowej drodze gmina buduje chodnik, a mój płot podobno znajdował się w pasie drogowym – mówi 77-letnia kobieta.
Pani Zofia ma jednak żal do urzędników, że nigdy żadnych danych geodezyjnych jej nie przedstawili, a wyburzenia dokonano bez uprzedzenia jej o tym. Mówi, że nie miała szans nic zrobić.
– Ktoś chyba telefonował z gminy do syna. Nie odebrał, bo był w pracy. Ale oddzwonił i w sekretariacie usłyszał, że pewnie łączył się z nim któryś z urzędników. Nie wyjaśniono o co chodzi, kazano czekać, ktoś miał się odezwać. Nikt już więcej nie telefonował – opowiada emerytowana nauczycielka.
I dziwi się sytuacji, która ją spotkała, bo pamięta, że kiedy jakiś czas temu energetycy chcieli przyciąć gałęzie drzew na jej działce, to znaleźli sposób na kontakt, pojechała na miejsce i podpisała zgodę.
Teraz, gdy zobaczyła, co zrobiono z jej płotem, sama skontaktowała się z gminą. Opowiada, że w wydziale zajmującym się inwestycjami usłyszała, że tak naprawdę to ona jest temu winna, że popełniła wykroczenie, bo weszła płotem w pas drogowy. – Tyle, że to ogrodzenie już stało, jak razem z mężem kupowaliśmy tę działkę jeszcze w 1996 roku – zarzeka się kobieta.
Mówi, że z emerytury nie stać jej będzie na postawienie nowego parkanu. Uważa, że skoro gmina zniszczyła jej majątek, to gmina powinna płot odbudować. Jest tym bardziej oburzona całą sytuacją, że tak potraktowany został jedynie płot przy jej posesji. Inne, znajdujące się po sąsiedzku i w takiej samej odległości od jezdni, stoją jak stały.
Z punktu widzenia urzędników z Biszczy cała sytuacja wygląda nieco inaczej.
– Dla nas sprawa jest prosta. Realizujemy inwestycję w pasie drogi powiatowej – mówi Robert Przbysz, kierownik referatu inwestycji i budownictwa Urzędu Gminy Biszcza.
Wyjaśnia, że dokładając nieco do ok. 4,7 mln zł dotacji z Polskiego Ładu samorząd buduje m.in. ok. 945 metrów nowego chodnika, ale także w ramach tego samego zadania boisko wielofunkcyjne i skate park w pobliżu Gminnego Ośrodka Kultury oraz pasaż pieszo jezdny wraz z parkingami przy pizzerii oraz ośrodku zdrowia.
Twierdzi również, że gmina próbowała kontaktować się z właścicielką działki, zanim płot pani Zofii został zburzony, telefonując do niej kilkakrotnie, ale nikt nie odbierał. – A my musimy iść z zadaniem do przodu, żeby wyrobić się w terminach – tłumaczy Przybysz.
Przyznaje, że gminny geodeta gruntu przy działce pani Zofii nie wytyczał, ale robił to geodeta ze strony wykonawcy. Dodaje, że również dane z geoportalu wyraźnie wskazują, że płot stał w pasie drogowym. Natomiast kolejna posesja po sąsiedzku ze sporną działką wyraźnie nawiązuje do aktualnych danych geodezyjnych.
– Niewiedza nie zwalnia z pewnych obowiązków, no i przecież ta pani nie mogła tak po prostu zająć pasa drogowego przez zasiedzenie czy tłumacząc się stanem, w którym nabyła nieruchomość – kwituje urzędnik.
Dodaje jednak, że samorząd jest otwarty na rozmowy i współpracę z panią Zofią.
– My ten płot możemy pomóc odbudować w każdym momencie. Jesteśmy na to otwarci, ale musi być też dobra wola z drugiej strony. Wysłaliśmy w zeszłym tygodniu mail do tej pani, wskazując termin spotkania, ale się nie pojawiła. Zadzwoniła tylko mówiąc, że stan zdrowia nie pozwala jej na przyjazd do Biszczy – zapewnia urzędnik.