Rozmowa z Adamem Ryczkowskim, zawodnikiem Motoru Lublin
- Nie jest chyba łatwo znaleźć się w nowym klubie dopiero w końcówce przygotowań do sezonu?
– Na pewno. Sporo czasu minęło zanim podpisałem kontrakt. To jednak także efekt kontuzji, którą złapałem pod koniec poprzednich rozgrywek. Już po tym, jak znalazłem się w Motorze leczyłem się jeszcze przez pierwszy tydzień. Przyznaję, że oferta z Lublina pojawiła się szybko. Miałem jednak jeszcze nadzieję, że uda się może znaleźć klub w I lidze. Nie było jednak konkretów i wylądowałem w Motorze. Cieszę się jednak, że tak się stało. Trenuję już na pełnych obrotach. Myślę, że do optymalnej formy fizycznej jeszcze trochę brakuje, ale zawsze jakieś minuty na boisku mogę już łapać.
- W Pruszkowie nie spodziewałeś się w takim razie, że zagrasz dłużej niż w końcówce?
– Zdecydowanie nie. Szczerze mówiąc nie myślałem, że w ogóle pojawię się na murawie. Fajnie było jednak wrócić już do grania, nawet na te parę minut, żeby poczuć atmosferę. Powoli chcę wracać do regularnych występów i powalczyć o pierwszy skład. A później dawać, jak najwięcej drużynie, żeby pomóc w realizacji naszych celów.
- Właśnie, zdecydowałeś się tak naprawdę na transfer z jednego kandydata do awansu do drugiego. To była trudna decyzja?
– Nie ukrywam, że tak. Miałem możliwość, żeby zostać w Chojniczance na dłużej, ale zdecydowałem się na Motor. Nie żałuję, ale wiem, że oba kluby walczą o to samo. Na pewno swoje zrobił fakt, że bardzo dobrze znam trenerów: Marka Saganowskiego i Kacpra Marca. Dlatego ta komunikacja przed transferem była bardzo dobra, a ja wiedziałem dokładnie, czego mogę się spodziewać w Lublinie i jak to wszystko wygląda w Motorze.
- Podobno trener Saganowski asystował przy twojej pierwszej bramce w ekstraklasie…
– To prawda. Teraz spróbuję się odwdzięczyć, jak najlepszą grą. Chcę strzelać, jak najwięcej goli i asystować kolegom. Najważniejszy jest jednak zespół, bo wszyscy idziemy w tym samym kierunku, dlatego zrobię wszystko, żeby pomóc drużynie w osiąganiu, jak najlepszych wyników.
- Sprawdzałeś już kiedy będzie mecz z Chojniczanką?
– Szczerze mówiąc nie, ale już wszyscy mi mówili, że w 11. kolejce. Co mogę powiedzieć, o takich spotkaniach myśli się przede wszystkim przed pierwszym gwizdkiem. Ale kiedy jest się już na boisku, to trzeba się od tego odciąć. Klub z Chojnic ma w zespole sporo jakości, ale my też mamy swoje atuty. Jednego można być pewnym, to będzie ciekawe spotkanie.
- Tak, jak niedzielne z Ruchem Chorzów. Po ostatnim sezonie, kiedy długo musieliście grać przy pustych trybunach to będzie wyjątkowy mecz?
– Zdecydowanie tak. Już w tamtej rundzie bez kibiców stadion w Lublinie wyglądał okazale. Jestem ciekawy, jak to będzie z ludźmi na trybunach i to w takiej ilości. Może być nawet rekord frekwencji, ma być sporo kibiców Motoru, ale Ruchu też. Mam nadzieję, że na trybunach będzie gorąco, a na boisku jeszcze bardziej.
- Liczysz na trochę więcej minut?
– Mogę powiedzieć, że jestem już gotowy na więcej, bo czuję się lepiej. Pierwszy tydzień na pewno był ciężki pod względem fizycznym. Powoli wracam jednak do siebie.