W pięciu wiosennych meczach Motor zdobył dziesięć punktów, tyle samo, co w dziewiętnastu spotkaniach rozegranych jesienią. W ostatniej konfrontacji lublinianie pokonali na własnym boisku Pogoń Szczecin, półfinalistę Pucharu Polski.
Widzowie nie zmarnowali sobotniego popołudnia, ponieważ zobaczyli kilka bramek i znacznie lepszą grę niż w wielu poprzednich spotkaniach.
Gospodarze byli szybsi i agresywniejsi od rywali, którym wiosną wiedzie się zdecydowanie gorzej (Pogoń tylko zremisowała dwa mecze). Szczecinianie mogli lepiej rozpocząć sobotnie zawody, ale na szczęście dla Motoru, Daniel Wólkiewicz nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Dawidem Dłoniakiem.
W 12 min wybuchła wielka radość wśród lublinian, ponieważ do bramki Pogoni trafił Marek Fundakowski. Napastnik "żółto-biało-niebieskich” wykorzystał błąd Radosława Janukiewicza, który nie opanował piłki, dośrodkowanej z rzutu wolnego przez Wojciecha Białka.
Podopieczni trenera Bogusława Baniaka postanowili pójść za ciosem. W 24 min Białek uciekł przeciwnikom, dośrodkował do Kamila Hempela, a ten ładnym strzałem głową podwyższył na 2:0. Było to pierwsze w tym roku trafienie po składnej akcji, poprzednie gole padały po stałych fragmentach gry.
Goście zdołali strzelić bramkę kontaktową, autorstwa Olgierda Moskalewicza, który na raty pokonał Dłoniaka. Motor odpowiedział tuż po przerwie, a precyzyjnym, skutecznym uderzeniem popisał się Fundakowski.
Z kolei Moskalewicz otrzymał prezent od Grzegorza Krystosiaka i doprowadził do wyniku 3:2. Na więcej nie było stać przygnębionych rywali.
Dodajmy, że lublinianie wystąpili bez kilku podstawowych zawodników, ale zmiennicy w większości nie zawiedli. Na szczególne sowa uznania zasłużył Damian Falisiewicz.
Motor Lublin – Pogoń Szczecin 3:2 (2:1)
Motor: Dłoniak – Falisiewicz, Maciejewski, Jao Carlos, Lenart (15 Krystosiak) – Kursa (80 Niemczyk), Żmuda, Hempel (72 Adamiec), Popławski, Białek – Fundakowski.
Pogoń: Janukiewicz – Nowak, Rydzak, Wróbel, Zawadzki (62 Lebedyński) – Bojarski, Petrik (74 Petasz), Klatt, Pietruszka – Moskalewicz, Wółkiewicz (62 Rogalski).
Żółte kartki: Dłoniak, Kursa, Białek, Popławski (M) – Janukiewicz, Rydzak, Moskalewicz, Nowak (P).
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź).
W OPINII TRENERÓW
– Spotkanie było zacięte. Może nie stało na najwyższym poziome, bo boisko na to nie pozwalało, ale obfitowało w wiele podbramkowych spięć, co podobało się kibicom, na pewno lubelskim, mniej szczecińskim.
My przegraliśmy ten mecz. Myślę, że dwie stracone bramki ustawiły rywalizację. Motor konsekwentnie się bronił, szukając szansy w kontratakach.
My zeszliśmy na przerwę z dużymi nadziejami, strzelając kontaktowego gola. Niestety, po kolejnym błędzie przeciwnik znowu nam odskoczył. Nie idzie nam tej wiosny, sądzę, że oddalają się szanse włączenia do walki o awans.
• Przed wami mecz pucharowy…
– To kolejny problem, ponieważ wracamy do Szczecina pociągiem nocnym, a w drugi dzień świąt już wyjeżdżamy na wtorkowy mecz pucharowy. Ja wolałbym grać w następnym tygodniu, kiedy też jest wolny termin, ale tak ułożono terminarz i nic na to nie poradzimy. Mamy też swoje kłopoty kadrowe. Ja nie oszczędzałem Jaruna i Petasza. Chciałem, aby zawodnicy prezentujący ostatnio słabszą formę odpoczęli i spojrzeli z boku na grę kolegów.
Bogusław Baniak (Motor)
– Prowadziłem wiele zespołów ligowych, ale muszę powiedzieć, że to co się stało w ciągu dwudziestu minut z tymi rezerwowymi zawodnikami Motoru, piłkarzami, którzy nie łapali się nawet do dwudziestki a teraz musieli wystąpić, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przypomniała mi się drużyna, w której kiedyś grał Piotr Mandrysz. To był wulkan.
Centra z wolnego, później dogranie Białka do Hempela, gol. Taktycznie też wszystko funkcjonowało dobrze. Piłkarze zapłacili za to zdrowiem, bo tak grającego pressingiem zespołu dawno nie widziałem. Kontaktowa bramka dała jeszcze nadzieję Pogoni, ale ja ostro powiedziałem w szatni, że nie wolno nam tak szybko stracić przewagi jak w Łodzi.
Dobrze, że wygraliśmy, a Piotrusiowi Mandryszowi życzę sukcesów. Myślę, że za wcześnie się poddaje i po świętach inaczej spojrzy na wszystko. Jego drużyna jeszcze powinna włączyć się do walki o ekstraklasę, bo Szczecin na nią zasługuje, a ja w Lublinie mam inne zadania.
Jak się nie cieszyć, skoro w tak trudnych warunkach zdobywamy wiosną 10 punktów, przedłużając nadzieję kibicom Motoru.
• Doceni pan dobrą grę Damiana Falisiewicza?
– Zdecydowanie tak. Nie mogę nie dostrzegać jego dobrej postawy w meczu z Pogonią.
• Przed sezonem twierdził pan, że pospieszono się z pozyskaniem Fundakowskiego…
– Są różne sposoby motywowania zawodników. Może czasami wypowiadałem się zbyt ostro, ale są efekty, ten chłopak chce mi coś udowodnić. To jest pracuś i w każdym meczu "tyra” za dwóch. Teraz strzelił dwie bramki, sam go przytuliłem, chociaż mam malutki żal. Na początku za często się przewracał i później, kiedy rzeczywiście był faulowany, sędzia nie reagował.