Lubelskie Przewozy Regionalne znowu pokazały, że pasażerowie się dla nich nie liczą - pisze nasza Czytelniczka Justyna w liście do redakcji.
Ja jechałam pociągiem relacji Lublin – Szastarka. W Niedrzwicy byliśmy na czas (godz. 16.00), ale na miejscu okazało się, że pasażerowie z wcześniejszego pociągu o 14:45 nie zmieścili się do autobusu. Części z nich nie udało się wsiąść, a pozostałe osoby stojące zostały wyproszone z autobusu. Pojechali jedynie ci co siedzieli. I tak około 30 osób pozostawiono w Niedrzwicy.
Gdy przyjechał kolejny autobus okazało się, że miał on zabrać jedynie osoby, które nie zmieściły się do poprzedniego, a dla pasażerów pociągu do Szastarki nie będzie podstawionego żadnego autokaru zastępczego. Pomimo to, prawie wszyscy weszli do autobusu, ale i tak około 10 osób się nie zmieściło, a inni z pobliskich miejscowości zorganizowali sobie dowóz na własną ręką. Gdyby nie to pozostawionych osób byłoby znacznie więcej.
Nie trzeba wspominać, że warunki w autobusie były dalekie od dobrych. Gdy po 1 godzinie i 20 minutach udało się dojechać do Kraśnika okazało się, że pasażerowie z pierwszego autobusu nadal czekają na odjazd do Stalowej Woli Południe, ponieważ pociągi z godzin 14:45 i 15:38 z Lublina zostały połączone w jeden. Z Kraśnika wyjechaliśmy o 17:25, a z pociągu w Szastarce wysiadłam o 17:40, czyli podróż zajęła mi dwie godziny, a osobom z pierwszego autobusu, aż trzy godziny, gdzie normalnie czas przejazdu to jedna godzina. Pasażerowie jadący do Stalowej Woli, mieli wówczas już 2 godziny opóźnienia.
To zrozumiałe, że autobus jadąc od stacji do stacji jedzie wolniej niż pociąg, a także to, że drogi są oblodzone i śliskie, i to wszystko powoduje opóźnienia. Jednak kierownictwo lubelskich Przewozów Regionalnych remontuje tory kosztem pozostawienia pasażerów na stacji pomimo, że zapłacili za bilet, upakowania ich do autobusu jak przysłowiowe "sardynki w puszce”, a także braku informacji na stacjach na trasie, gdzie odbywała się komunikacja zastępcza. Osoby jadące z tych stacji nie wiedziały kiedy autobus po nich przyjedzie.
Kto był tak genialny, by organizować modernizacje w piątek, gdy uczniowie szkół i studenci wracają do domu? Proponuję, aby szefostwo spółki przejechało się w takich warunkach jak ja dzisiaj. Może zrozumieliby przez co przechodzą pasażerowie i to, że nie mają bladego pojęcia o zarządzaniu spółką, w której pracują. Jedynym plusem byli kierownicy obu pociągów, którzy próbowali posprzątać bałagan wywołany przez szefów. Nic dziwnego, że kolej upada jak nawet nie umie się zorganizować przewozu pasażerów z jednej stacji do drugiej."
Justyna