ROZMOWA z Tadeuszem Łapą, trenerem Motoru Lublin
- Konsekwencja w wykonywaniu założeń. Od początku graliśmy piłką, na co pozwoliło przyzwoite boisko Pelikana. Gospodarze sprawiali nam problemy tylko przez 20 minut pierwszej połowy, kiedy grali z wiatrem. Potem mecz się wyrównał, a w drugiej połowie już w pełni dominowaliśmy.
• Wynik mógł być wyższy?
- Mógł, ale sędzia nie podyktował dla nas dwóch rzutów karnych. Za pierwszym razem dał jeszcze kartkę Fundakowskiemu za symulowanie. A to co zrobił przy akcji Ligienzy woła o pomstę do nieba. Chłopak został w bardzo w widoczny sposób powstrzymany, tylko sędzia tego nie dostrzegł.
• Dostrzegł za to wiele innych sytuacji, w których ukarał piłkarzy Motoru kartkami. Jak pan to skomentuje?
- Większość kartek wynikała z walki na boisku. Ale niektóre są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Tak było w przypadku kary dla Przemka Mierzwy, który jako kapitan miał prawo spytać sędziego o powody pokazania kartki dla Sebastiana Łętochy.
• Wiadomo już, czy kogoś z ukaranych zabraknie w środę, w zaległym meczu z GLKS Nadarzyn?
- Na pewno zabraknie Grześka Wojdygi, dla którego jest to czwarta żółta kartka. I jego najbardziej mi szkoda, bo defensywa spisywała się ostatnio bardzo dobrze. W trzech meczach zagraliśmy na zero z tyłu. Jest już trzecim z czwórki obrońców, jaki wypada ze składu. Ale jakoś to połatamy, zresztą nie ma innego wyjścia.
• Daniel Koczon może stać się wkrótce wolnym zawodnikiem. Weźmie go pan do Motoru?
- Sprawa jego kontraktu w Płocku jest skomplikowana. Wisła postawiła mu jakieś zarzuty i chce rozwiązania umowy z winy piłkarza. On się na to nie godzi. Wygląda na to, że spór skończy się w PZPN.
•Co to oznacza?
- Jeżeli związek rozwiąże kontrakt Daniela z winy klubu to będziemy mogli go pozyskać. Nie jest tajemnicą, że byłem nim zainteresowany już zimą, ale wtedy Wisła nie chciał go do nas puścić.