W kadrze Motoru Lublin jest wielu zawodników, którzy dopiero w tym sezonie zaliczyli debiuty na poziomie PKO BP Ekstraklasy. W wieku 35 lat gry w elicie doczekał się chociażby Rafał Król. Trochę dłużej od kolegów z drużyny na pierwszy występ musiał poczekać Arkadiusz Najemski. Stoper opuścił początek nowego sezonu z powodu kontuzji. Wrócił już jednak do zdrowia i chociaż przeciwko Koronie Kielce zagrał tylko pół godziny, to od razu pokazał się z dobrej strony.
Popularny „Najma” w poprzednim sezonie był kluczowym zawodnikiem żółto-biało-niebieskich. Nie dość, że bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków w defensywie, to przydaje się również przy stałych fragmentach gry.
Po raz kolejny udowodnił to już w PKO BP Ekstraklasie. Dwa pierwsze spotkania z Rakowem Częstochowa i Lechią Gdańsk opuścił, bo wracał powoli do zdrowia. Na trzecie spotkanie z Koroną był już jednak gotowy. Pojawił się na murawie po 60 minucie i szybko znalazł się w polu karnym rywali po rzucie rożnym. Niewiele zabrakło, a zdobyłby nawet gola.
Jak ocenia swój debiut na najwyższym poziomie? – Niestety, jestem zły z tego powodu, że nie zdobyliśmy trzech punktów. To było dla mnie najważniejsze, czyli zwycięstwo, dobro drużyny i dobro klubu. Moje małe sukcesy gdzieś po cichu sobie świętuję z dziewczyną i najbliższymi. Sytuacja po rożnym? Mogłem strzelić, ale się nie udało. Może gdybym trafił do siatki, to nawet byłoby jeszcze tyle czasu, żeby ten mecz wygrać? Szkoda, że się nie udało, naprawdę żałujemy straty punktów, bo liczyliśmy na trzy, a mamy tylko jeden – wyjaśnia Arkadiusz Najemski.
I przyznaje, że w ekstraklasie wyższy poziom jest widoczny. – Nie ma co ukrywać, że piłkarsko to jest duży przeskok. Wiadomo, że pieniądze są większe, transfery lepsze, no i nazwiska poważniejsze. Jakość jest po prostu większa. My naprawdę ciężko pracujemy i uważam, że nasz poziom cały czas też idzie w górę – zapewnia stoper ekipy z Lublina.
„Najma” zdaje sobie sprawę, że przed Motorem ważne spotkania. W dwóch najbliższych meczach drużyna Mateusza Stolarskiego zmierzy się z innym beniaminkiem, czyli GKS Katowice, a później z Puszczą Niepołomice, czyli raczej kandydatami do walki o utrzymanie.
– Za każdy mecz są trzy punkty i tak musimy do tego podchodzić. Są jednak drużyny lepsze, które będą zdecydowanymi faworytami, jak Raków Częstochowa czy Legia Warszawa. W takich spotkaniach na pewno o punkty będzie trudniej niż z tymi, które są typowane do spadku. Nie grałem z Rakowem, ale jak oglądałem to spotkanie z boku, to patrząc na ich organizację muszę przyznać, że to był do tej pory najtrudniejszy przeciwnik – ocenia Najemski.
A co myśli o najbliższym rywalu z Katowic? W poprzednim sezonie Motor nie miał z „Gieksą” łatwej przeprawy. U siebie zremisował 1:1, chociaż rywale mieli dużą przewagę do przerwy i powinni zamknąć mecz po 45 minutach. W Katowicach gospodarze wygrali za to 2:0.
– To bardzo dobry zespół, który jest świetnie poukładany. Pokazali to zresztą w poprzednim sezonie. Zwłaszcza na wiosnę i w końcówce rozgrywek byli bardzo mocni. Ja osobiście nie lubię tam grać, to naprawdę nieprzyjemny teren. Dodatkowo rywale dokonali ciekawych transferów. Ja osobiście uważam, że jednych z lepszych, jeżeli chodzi o kluby z ekstraklasy. Nie oglądałem też ich meczu z Rakowem, ale słyszałem, że pokazali się z bardzo dobrej strony. Nie będzie łatwo, ale na pewno nie stoimy na straconej pozycji – mówi obrońca żółto-biało-niebieskich.
W obliczu poważnej kontuzji Kamila Kruka, który wypadł z gry do końca roku nie mogło zabraknąć pytania o zdrowie. Czy 28-latek jest już gotowy na sto procent? Odpowiada na to krótko: jest ok.