W mieście przybędzie punktów, w których będzie można kupić alkohol. Ma to być pomoc dla przedsiębiorców w trudnym czasie pandemii. – Do rozwoju gospodarczego niekoniecznie potrzebna jest sprzedaż alkoholu – zauważa z kolei radny prawicy Sławomir Potocki.
Ostatni raz ten limit radni zwiększali w grudniu 2018 roku wraz ze zniesieniem w mieście tzw. nocnej prohibicji na alkohol. Teraz w swoim projekcie uchwały radni Koalicji Obywatelskiej tłumaczyli, że chcą w ten sposób „uratować choć jedno miejsce pracy”.
– Rozmawialiśmy z właścicielami firm, za którymi stoją mieszkańcy. Zebraliśmy prawie 500 podpisów poparcia. Chodzi o to, aby wyrównać konkurencyjność – przekonuje Robert Woźniak, szef klubu KO. – Jest też wielu zagrożonych przedsiębiorców przez pandemię. A będzie też aspekt pozytywny, bo otworzą się nowe miejsca pracy – uważa radny.
Ale pomysłu nie poparło kilku przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy. – W naszym mieście wskaźnik liczby punktów sprzedaży alkoholu na 1 tys. mieszkańców wynosi 1,34 i jest mniejszy niż w wielu miastach. Czy nam chodzi o to, aby to zwiększyć? – dziwi się radny Stanisław Nikołajczuk (ZP).
Poza tym, jego zdaniem, większa liczba punktów spowoduje wzrost spożycia napojów wyskokowych. – Przecież potem dzieci rodzą się ułomne, gdy matki spożywają. A ile wypadków jest, w których giną młodzi ludzie, są rozbite małżeństwa. To są skutki – wylicza Nikołajczuk i podaje przykład. – Ojciec, wracając z pracy, będzie miał taki punkt po drodze to wstąpi na zakupy. A później dzieci nie mają na chleb. Jestem daleki od myślenia, że uratujemy choćby jedno miejsce pracy – podkreśla radny. – Może faktycznie tych miejsc przybędzie, ale w zakładach pogrzebowych, bo po pierwsze przez wypadki po spożyciu, a po drugie schorzenia z powodu nadmiernego picia – zaznacza przeciwnik projektu uchwały.
Radnego do zmiany stanowiska nie namówiła nawet argumentacja Marty Cybulskiej-Demczuk. – Ratujemy przedsiębiorców, zwalniając ich z opłat za koncesję, więc bądźmy konsekwentni. Są przecież tacy, którzy chcą otworzyć punkty. Postępujmy z logiką – przekonuje radna Koalicji.
– Dziwię się pani byłej dyrektor, że jako osoba kochająca młodzież jest pani za zwiększeniem punktów. Przykro słuchać – odpowiada Nikołajczuk. Przeciwny był też radny Sławomir Potocki .– Tłumaczenie z miejscami pracy nie jest dobre. W Polsce jest klaster gmin Dolina Strugu w okolicach Rzeszowa. Te samorządy bardzo dobrze się rozwijają. A tam pewien wójt wprowadził prohibicję. To świadczy, że do rozwoju gospodarczego niekoniecznie potrzeba sprzedaży alkoholu – zauważa Potocki (ZP).
Jednak, jak tłumaczy przewodniczący rady Bogusław Broniewicz (Biała Samorządowa), z danych Policji i Straży Miejskiej wynika, że wzrost limitu punktów z alkoholem nie przekłada się bezpośrednio na zwiększanego jego spożycia. – Wzrasta też świadomość bialskich przedsiębiorców, którzy w bardzo dobry sposób realizują zapisy ustawy, kontrolując to, komu sprzedają alkohol i w jaki sposób – zauważa przewodniczący. – Obecnie w kolejce na wydanie zezwoleń czeka 20 wnioskodawców– dodaje Broniewicz.
Ostatecznie, radni zwiększyli liczbę zezwoleń na sprzedaż alkoholu do 4,5 proc. i piwa ze 190 do 200, na alkohol od 4.5 proc. do 18 proc. ze 120 do 150, natomiast na alkohol powyżej 18 proc. – ze 125 do 155. Na tej samej sesji, radni podjęli jeszcze jedną uchwałę wspierającą przedsiębiorców. Chodzi o zwolnienie restauratorów z opłaty koncesyjnej za alkohol w tym roku.