Miejska ciepłownia na biomasę ma pod górkę. Chociaż w grudniu 2020 roku prezydent Michał Litwiniuk (PO) pozował do zdjęcia przy jej próbnym uruchomieniu, to jednak do mieszkańców ciepło ze zrębków jeszcze nie płynie. Spółka PEC liczy, że do końca stycznia dostanie pozwolenie na jej użytkowanie. Nie wiadomo jednak, czy wpłynie to na obniżkę cen.
Budowę inwestycji za ponad 30 mln zł fetowano z wielką pompą w październiku 2018 roku. Wtedy prezydentem Białej Podlaskiej był jeszcze Dariusz Stefaniuk (PiS). Pierwotne plany zakładały, że będzie ukończona w 2019 roku, ale umowę z austriackim wykonawcą, firmą VAS Energy Systems International GmbH, kilka razy aneksowano.
– Jesteśmy na etapie zakończenia spraw formalnych – mówi nam dzisiaj Sebastian Paszkowski, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Wykonawca wystąpił do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego z wnioskiem o pozwolenie na użytkowanie. – Przewidujemy, że zostanie ono wydane do 25 stycznia. Następnie wystąpimy o koncesję na wytwarzanie energii cieplnej z biomasy – tłumaczy Paszkowski.
Skąd poślizg? PEC wylicza kilka czynników. – Wpłynęła na to m.in. zmiana warunków przez spółkę wodociągową Wod–Kan jeszcze w czasie realizacji budowy. A to z kolei, wymusiło przeprojektowanie sposobu odprowadzenia wody z procesów technologicznych do ścieków sanitarnych – zaznacza szef spółki i przekonuje, że również pandemia Covid–19 mocno utrudniła prace austriackiego wykonawcy.
Paliwem ciepłowni o mocy 17 MW nie będzie węgiel, tylko drewniane zrębki. Ich spalanie ma się odbywać w dwóch kotłach (w jednym o mocy 5 megawatów i w drugim 12–megawatowym). Dzięki specjalnej konstrukcji mają one zwiększone powierzchnie wymiany ciepła. Efekt ma być taki, że 62 proc. ciepła, które trafi do mieszkańców będzie pochodzić z biomasy. Ograniczy to spalanie węgla, z 23 tys. ton rocznie do 10 tys. ton.
– Nasz cel to zmniejszenie zużycia węgla, a jednocześnie ograniczenie emisji zanieczyszczeń do powietrza, w tym głównie emisji dwutlenku węgla – zaznacza prezes PEC. Na tym nie koniec. – Dzięki produkcji „zielonej” energii spełnimy warunek niezbędny przy aplikowaniu o środki pomocowe na modernizację sieci ciepłowniczych – dodaje Paszkowski.
Założenia ograniczenia produkcji ciepła z węgla miały pierwotnie pozwolić na zniwelowanie wzrostu cen dla odbiorców w związku ze wzrastającymi kosztami zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla. – Obecnie ze względu na bardzo dynamiczną sytuację i zawirowania na rynku cen energii elektrycznej oraz paliw, trudno jest ocenić jaki wpływ na cenę ciepła będzie miało uruchomienie produkcji ciepła z biomasy – nie ukrywa Paszkowski.
Ostatecznie, spółka będzie mogła to określić po weryfikacji i zatwierdzeniu skalkulowanego wniosku taryfowego przez Urząd Regulacji Energetyki. – A ten możemy złożyć dopiero po otrzymaniu koncesji na produkcję ciepła z biomasy. W przypadku korzystnej cen dostaw biomasy liczymy na ustabilizowanie cen energii cieplnej – przyznaje Paszkowski. W 2020 roku spółka informowała, że zakupiła już zapas zrębków.
Wątpliwości odnośnie projektu ciepłowni na zrębki już wcześniej sygnalizowało środowisko klubu radnych Białej Samorządowej. – PEC, budując ciepłownię na zrębki, popełniło błąd. W rozwoju PEC pierwotnie wpisana była elektrociepłownia, która miała być dodatkowo spalarnią RDF–ów, produkowanych przez zakład zagospodarowania odpadów – tłumaczył Bogusław Broniewicz, przewodniczący rady miasta. – Mówiliśmy o tym, że optymalnym rozwiązaniem w zakresie ciepła i jest budowa elektrociepłowni. Wówczas ceny proponowane mieszkańcom byłyby niższe – stwierdził przewodniczący.
Przypomnijmy, że w lipcu PEC wprowadziło podwyżkę o prawie 14 proc. za dostarczone ciepło, a po trzech miesiącach, od 1 listopada, obwieściło kolejny skok o ponad 8 proc. Taryfę zatwierdził Prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Budowa ciepłowni kosztowała mln zł brutto i była dofinansowana m.in. środkami unijnymi i z NFOŚiGW.