Anna Paniszewa, dyrektorka polskiej szkoły w Brześciu, nadal przebywa w areszcie na Białorusi. Interwencję podjęło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Znana w Białej Podlaskiej działaczka została zatrzymana w piątek. Białoruska prokuratura zarzuca jej „rozniecanie waśni na tle narodowościowym”. Grozi za to od pięciu do dwunastu lat więzienia.
Poszło o organizację Dnia Żołnierzy Wyklętych w polskiej szkole. Białoruskie władze podnoszą, że podczas uroczyści uczczono pamięć zbrodniarza wojennego Ramualda Rajsa ps. Bury, którego oddział spalił pięć białostockich wsi i odpowiada za śmierć 79 mieszkańców. Ale zdementował to Marcin Wojciechowski charge d'affaires RP na Białorusi.
– Może i harcerze recytowali wiersze, ale na 100 proc. nie na cześć Rajsa, jego nazwiska na tym spotkaniu nawet nie wspomniano. Dokładnie to sprawdzaliśmy. Gdyby było inaczej, nasz konsul po prostu nie uczestniczyłby w takim spotkaniu – powiedział Wojciechowski w rozmowie z portalem TUT.by.
Interwencję podjęło na miejscu Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a dokładniej konsul RP. – Kanałami dyplomatycznymi skontaktowaliśmy się także z MSZ Republiki Białorusi, oczekując informacji o okolicznościach tych zatrzymań – podaje biuro rzecznika prasowego polskiego MSZ. – Apelujemy do władz w Mińsku o niezwłocznie uwolnienie wszystkich zatrzymanych. Mamy nadzieję że te działania nie stanowią próby zaognienia napiętej sytuacji dyplomatycznej między naszymi państwami – słyszymy w MSZ.
Tymczasem niezależne radio Svaboda podało w środę, że Paniszewa została przeniesiona do innego aresztu śledczego. Z kolei Prokuratura Generalna Republiki Białorusi zleciła sprawdzenie ośrodków nauczania języka polskiego w całym kraju. Zdaniem Andżeliki Borys, szefowej Związku Polaków na Białorusi, to zapowiedź stopniowej likwidacji tych placówek.
– Wieloletnia polityka eliminowania przez władze Białorusi szkolnictwa polskiego z państwowego sytemu edukacji doprowadziła do tego, że ponad 60 procent nauczania języka polskiego przeniosło się do sektora społecznego – przypomina Andżelika Borys. Kontrole, w jej ocenie, oznaczają szeroką akcję zastraszania przedstawicieli polskiej mniejszości na Białorusi. – Nie wykluczam, że dojdzie do sytuacji, w której będziemy musieli tajnie uczyć języka polskiego, jak robili to Polacy w czasach zaborów – stwierdza szefowa związku.
Anna Paniszewa wraz ze swoimi uczniami często odwiedzała partnerskie placówki w Białej Podlaskiej.