Mimo że nasz Czytelnik zgłosił w Telekomunikacji śmierć matki a tym samym zamiar odłączenia telefonu, otrzymał rachunek i musi zapłacić abonament za listopad.
Dodatkowo zdenerwował go fakt, że otrzymał rachunek za rozmowy, z którego wynika, że musi zapłacić 42 złote abonamentu za listopad. W październiku, owszem, korzystał kilka razy z tego aparatu i to wszystko. - To kpiny, komedia i w ogóle tam nie ma z kim rozmawiać - ocenia TPSA Ryszard Lech.
Odsyłano go do Lublina i Rzeszowa. Telefonował kilkakrotnie na "błękitną linię”. Tam po sprawdzeniu odpowiedziano tylko, że sprawa jest w toku i trzeba czekać.
- Tylko dokąd i na co. A kolejne rachunki będą nadchodzić? -pyta pan Ryszard. Nie ma zamiaru płacić abonamentu i czeka na przeprosiny dyrekcji telekomunikacji. Uważa, że skoro pisemnie złożył jeden wniosek, to nie będzie wysyłał kolejnych.
Andrzej Knapik z biura prasowego TPSA w Krakowie zasugerował aby jednak wysłać kolejny wniosek. - Koniecznie niech dołączy do tego dokumentu akt zgonu matki i prześle do Rzeszowa, tam zajmują się takimi spawami - wyjaśnił i podał dokładny adres. Tyle uzyskaliśmy od przedstawiciela telekomunikacyjnego monopolisty.
Zatelefonowaliśmy pod bezpłatny numer 9393 zwany też błękitną linią. Konsultantka zdziwiła się, że po takim czasie telefon nie jest odłączony. - Skoro abonentka nie żyje, nie może opłacić żadnego rachunku - wywnioskowała nasza rozmówczyni. Ona również skierowała nas pod rzeszowski adres ze wskazówką, aby koniecznie dołączyć akt zgonu. Nie dociera do niej, że taki dokument trafił do telekomunikacji jeszcze w poprzednim miesiącu. Po dalszych naszych wyjaśnieniach okazało się, że z Białej przesłano wniosek pana Lecha do Lublina, a stamtąd dopiero do Rzeszowa. Dlatego wszystko trwa o wiele dłużej. Tylko czym sobie na takie traktowanie Ryszard Lech zasłużył? •