Gminy za wszelką cenę szukają oszczędności. Jednym z rozwiązań jest wyłączanie oświetlenia ulicznego. Na ostatniej sesji samorządu miasta i gminy w Parczewie radni przyjęli uchwałę o wyłączeniu miejskich i wiejskich lamp ulicznych w godzinach 23–5.
– Potrzebujemy pieniędzy na dofinansowanie inwestycji unijnych. Uzyskaliśmy zapewnienie marszałka województwa lubelskiego, że otrzymamy dotacje na budowę wodociągów i kanalizacji. Musimy jednak mieć 1,25 mln zł własnych środków. Trzeba wykorzystać tę szansę. Już wcześniej w innych gminach, w zasięgu rejonu energetycznego w Radzyniu, czasowo wyłączano oświetlenie uliczne. Idziemy ich śladem. W nocy nie musimy ludziom świecić. Do zmiany czasu, rano będziemy zapalać światło rano o godz. 5. Po zmianie czasu rano nie będziemy włączać lamp – wyjaśnia burmistrz.
Niektóre gminy starają się oszczędzać też na konserwacji oświetlenia ulicznego. Marek Maleszyk, sekretarz gminy Międzyrzec Podlaski przyznaje, że to dążenie doprowadziło jego samorząd do procesu sądowego z „Lubzelem”. Gmina sama przejęła obsługę prawie 1000 lamp w okolicznych wsiach i wymieniła żarówki na energooszczędne. W odpowiedzi „Lubzel” złożył skargę do prokuratury, że gmina zajęła jego własność. Spór rozstrzygnie sąd.
– Przestaliśmy płacić „Lubzelowi” za konserwację. Argumentujemy to tym, że dbamy o dobro gminy i mieszkańców. Miesięcznie mamy ok. 6 tys. zł oszczędności. Nasz elektryk pobiera 3 zł miesięcznie za konserwację jednej lampy i wymienia żarówkę natychmiast, kiedy tylko się spali. „Lubzel” życzy sobie po 9 zł od punktu, a ich samochód wyjeżdża dopiero, gdy nieczynnych jest wiele (od 4 do 10) lamp – mówi Marek Maleszyk.
Antoni Duk, kierownik wydziału sieci „Lubzelu” wyjaśnił nam, że od pewnego czasu zakład kompromisowo traktuje gminy.
– Doprowadziliśmy do racjonalnego ograniczenia konserwacji. Negocjujemy z gminami zmniejszenie kosztów. Dyrektorzy naszych zakładów mają prawo negocjowania cen i warunków zasilania. Godzimy się utrzymać świadczenie, dla dobra mieszkańców, nawet po kosztach własnych – podkreśla Antoni Duk.
Wyłączanie oświetlenia powoduje oburzenie w miastach i gminach. Tak było wiosną w Kraśniku, gdzie po oszczędnościowym wygaszeniu lamp pojawiło się wiele interwencji i trzeba było poszukiwać kompromisu. W efekcie pozostawiono część punktów świetlnych. Skutecznie protestowali też mieszkańcy Janowa Podlaskiego. – Kiedy nasza miejscowość utonęła w ciemnościach, janowianie oburzyli się, że zamiast przywrócenia obiecywanego miasta, mamy „ciemnogród”. W tej sytuacji wójt Jacek Hura zgodził się przywrócić oświetlenie ulic – nie kryje dumy Ryszard Boś z Janowa Podlaskiego.