pl. Wolności (Marek Pietrzela )
Grupki podpitych, często śpiących na ławkach osób, to wstydliwa "wizytówka” centralnego pl. Wolności. Mieszkańcy zastanawiają się, kiedy policja i Straż Miejska poradzą sobie z problemem.
– Niestety, nawet podczas głośnych i prestiżowych imprez stali bywalcy centrum nie chcą opuścić swoich legowisk na ławkach. Podczas Jarmarku Fokloru zagraniczni goście oglądali pijaków na ławkach. W trakcie imprez włączają się do akcji i przeszkadzają w występach artystów – mówi pan Marian z Białej Podlaskiej.
– Nie można spokojnie usiąść z dziećmi na ławeczce, bo obok pijani mężczyźni w krzakach załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne – dodaje pani Wanda. I zaznacza, że wstyd zaprosić gości z kraju lub z zagranicy na centralny plac, bo wtedy obcy są zaszokowani swobodnym zachowaniem pijących i bawiących się beztrosko.
– Nie mają hamulców po alkoholu. Utrudniają życie ludziom nie tylko na placu, ale i w osiedlach czy na boiskach – mówi radny Anatol Kierdaszuk.
– Patrole Straży Miejskiej mogą interweniować, ale tylko wtedy, gdy zachowują się agresywnie, obscenicznie lub gdy konsumują alkohol w miejscu publicznym. Kiedy siedzą i zachowują się spokojnie, nie mamy podstaw, aby żądać, by opuścili zajmowane miejsce.
Jarosław Janicki, oficer prasowy bialskiej policji, potwierdza, że policjanci ze strażnikami interweniują, gdy widzą śpiących na ławkach.
– Niekiedy są w stanie kompletnego upojenia, ale jeśli nie ma zagrożenia życia, pogotowie nie chce ich zabierać. Wtedy trzeźwieją w policyjnym areszcie. Chociaż leżący lub pijący alkohol w centrum dostają mandaty, to możliwość prawnej egzekucji jest niewielka.
Artur Zukowski, komendant Straży Miejskiej, twierdzi tymczasem, że strażnik nie może sam podjąć interwencji wobec leżącego na ławce, jeśli ten nie śpi i nie jest zabrudzony. – Jeśli jednak obywatel sygnalizuje, że jest zgorszony piciem alkoholu lub zachowaniem nietrzeźwego, wtedy możemy interweniować.