Producenci pestek dyni z powiatu bialskiego zostali oszukani przy sprzedaży swoich zbiorów. Teraz chcą ostrzec innych, i może znaleźć oszustów.
– Zajmujemy się tym od kilku lat. W styczniu zamieściliśmy ogłoszenie o sprzedaży na internetowej giełdzie rolnej – opowiada mieszkanka powiatu, nie chce jednak podawać nazwiska.
Tydzień temu producenci pestek odebrali telefon w tej sprawie. – Zadzwonił mężczyzna zainteresowany kupnem 2,5 tony. Uzgodniliśmy cenę. Bardzo mu zależało, aby dopiąć transakcję jeszcze tego samego dnia – opowiada kobieta. To nie pierwszy raz, gdy rolnicy w ten sposób sprzedawali swój towar.
– Dostaliśmy na e-maila dokumenty z tej firmy, m.in. fakturę i list przewozowy. Dopiero później przyjrzałam się i zauważyłam, że nie ma na nim kodu kreskowego. Ale tamtego felernego dnia mi to umknęło – nie ukrywa.
Z kolei, producenci wysłali również na e-maila zdjęcia swoich pestek dyni. Kupiec to zaakceptował. Miał przysłać kierowcę jeszcze tego samego dnia. – Zapakowaliśmy towar na palety. W międzyczasie poprosiłam o przelew. Mężczyzna wykręcał się, że nie ma już w firmie księgowej. Ale miał to zrobić sam. Rzeczywiście przesłał skan przelewu – zaznacza rozmówczyni.
Jednak wieczorem zadzwonił kierowca. Mówił, że zepsuł mu się samochód i nie wie czy dotrze po towar. Dotarł już późnym wieczorem, gdy było ciemno. – Niestety nie poprosiliśmy go o żadne dokumenty – ubolewa kobieta. Producenci oddali kilka ton pestek, a mężczyzna odjechał. Jak się potem okazało, dostawczak miał fałszywe tablice rejestracyjne.
Jako że do transakcji doszło w piątek, przez weekend nie można było potwierdzić w banku, czy przelew doszedł. W poniedziałek po południu na koncie bankowym pieniędzy wciąż nie było. – To miało być ponad 35 tys. zł. Nasza roczna praca ze zbiorów – załamuje się kobieta.
Zdesperowani producenci zadzwonili do banku. Wyszło na jaw, że rachunek o numerze kupca nie istnieje.
Telefony kupców milczą. – Znajomy informatyk powiedział mi, że strona tej firmy została tak założona, aby nie dojść, kto za to odpowiada, aby nie namierzyć skąd szły maile – opowiada nasza rozmówczyni i dodaje, że jej zdaniem, cały proceder był ukartowany.
Prowadząca sprawę policja nie zdradza szczegółów. A producenci ostrzegają innych. – Może ktoś został już w ten sposób oszukany i zechce nam pomóc w poszukiwaniu oszustów – apeluje kobieta.
Z producentami można skontaktować za naszym pośrednictwem. O sygnały prosimy na e-mail: burda@dziennikwschodni.pl.