Zdzisław i Marianna Strzelec mają na utrzymaniu czwórkę dzieci. Maciek i Michał chodzą do szkoły podstawowej, Justyna uczy się w Technikum Odzieżowym w Janowie Podlaskim, najstarsza Ewa po ukończeniu szkoły średniej nie znalazła zatrudnienia. Całą rodzinę utrzymuje pani Marianna, która pracuje w bialskim szpitalu. Jej pensja wynosi 600 złotych.
Jeszcze kilka lat temu rodzinie Strzelców wiodło się lepiej. Pan Zdzisław zatrudniony był wtedy w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Worońcu. Wspomina tamte czasy: - Gdy istniało PGR ludziom powodziło się dobrze. Nie musieli się martwić, że na coś im zabraknie. Pracowało się ciężko po kilkanaście godzin, ale za godziwe wynagrodzenie.
Zdzisław Sobczuk, który przepracował w PGR 16 lat również pozytywnie ustosunkowuje się do okresu, kiedy Zakład Rolny w Worońcu działał prężnie. Dzisiaj konkluduje: - My szarzy ludzie nic nie zmienimy. Taka rzeczywistość. Wraz z upadkiem PGR wiele ludzi dotknęło widmo bezrobocia. Zakład, który zatrudniał około 60 pracowników okazał się mało rentowny. Przez likwidację najbardziej ucierpieli jego pracownicy. Spotkał ich różny los.
Niektórzy znaleźli pracę w innym miejscu. Byli tacy, którzy przeszli na zasiłek dla bezrobotnych. Ten jednak się skończył. Do szczęściarzy należy zaliczyć tych, którzy zapracowali sobie na emeryturę lub rentę. Wszystkich rozmówców cechuje pesymizm, brak wiary w lepszą przyszłość. Poczucie bezradności, brak perspektyw i przygnębienie towarzyszy naszym bohaterom. Wegetacja to słowo, które najczęściej wypowiadają. Kto wysłucha ich skarg, kto jest winien ich losu?