Miejski Zakład Komunikacji od tygodnia testuje nowy rozkład jazdy, w którym brakuje m.in. linii M1 i M2. Na ośmiu innych wprowadzono ograniczenia liczby kursów - chodzi o te prowadzące do Zakładów Azotowych i Kazimierza Dolnego. Spółka planuje także nowe inwestycje.
Pasażerów MZK Puławy - największego przewoźnika w powiecie puławskim - w tym roku czekają zmiany; większość na gorsze. Zmian na lepsze należy spodziewać się głównie w przyszłym roku, ale po kolei.
Zacznijmy od tego, że puławska spółka od lat boryka się ze spadkiem liczby pasażerów. W ciągu ostatniego roku z jej usług skorzystało 2,2 mln osób, co może wydawać się dużą liczbą, ale tylko pozornie. Zaledwie kilka lat temu, przed okresem ograniczeń sanitarnych, było to ponad 3 mln.
Jeśli dodamy do tego regularnie rosnące koszty działalności w bilansie pojawia się strata, którą w nomenklaturze spółek komunalnych nazywają koniecznością rekompensaty. Innymi słowy, gminy, które chcą mieć regularne połączenia z Puławami (a także samo miasto) muszą do takiej usługi dopłacać. Bez tych dopłat, licząc dochody z samych tylko biletów, firmie najpewniej w ogóle nie opłacałoby się wyjeżdżać z placu przy ul. Dęblińskiej.
Mniej autobusów na Azotach
W takich okolicznościach MZK szuka oszczędności. Jej prezes, Paweł Dadej, w październiku zeszłego roku sam jeździł m.in. do Janowca i liczył pasażerów w autobusach. Z tych analiz wyszło, że niektóre kursy, zwłaszcza w Puławach, faktycznie wożą głównie powietrze. Dlatego od 7 stycznia wprowadzono nowy rozkład, który likwiduje eksperymentalne linie M1 i M2, które kursowały tylko po Puławach. Precyzyjniej mówiąc, M1 faktycznie usunięto, a M2 przemianowano na linię nr 27.
Ponadto obniżona została liczba kursów na linii nr 1 prowadzącą do Kazimierza Dolnego (nie ma już wieczornego o godz. 22). Autobusy rzadziej jeżdżą także na liniach nr 2, 3, 4, 5, 6, 11, 14, 16, 19 i 20. Większość tych zmian dotyczy linii prowadzących do Zakładów Azotowych, a dokładniej połączeń wewnętrznych, do których dopłacała chemiczna spółka. Jej finansowe problemy doprowadziły do zmiany kształtu porozumienia z MZK w ten sposób, że liczba autobusów poruszających się po terenie kombinatu spadła o 75 proc.
Droższe bilety i wygodne terminale
Kolejną wiadomością, z której pasażerowie się nie ucieszą, jest planowana na maj tego roku podwyżka cen biletów.
- Rozważamy wzrost o 20 proc. Przypominam, że ceny biletów nie były podnoszone od trzech lat - mówi nam Paweł Dadej, prezes MZK. Cena normalnego biletu to obecnie 3,6 zł lub 3,8 zł jeśli chcemy kupić go u kierowcy. Po podwyżce będzie to najpewniej 4,3 zł oraz 4,6 zł.
Tyle informacji złych, a teraz pora na te dobre. Otóż nie wszystkie linie tracą kursy. Wspomniana linia nr 27 czyli dawna M2 otrzymała nowe - dwa w dni nauki szkolne i jeden w wakacje. Dwa nowe kursy w dni szkolne wprowadzone zostały również na linii nr 3. Ponadto na przystankach pojawiły się już nowe, czytelniejsze rozkłady jazdy. W połowie roku natomiast MZK planuje zakup, który zrewolucjonizuje sposób zakupy biletów. We wszystkich autobusach pojawić mają się mobilne biletomaty, czyli urządzenia obsługujące płatności zbliżeniowe kartą i telefonem.
Dotacja na elektryki
Dobrych zmian jest więcej. Niedawno MZK podpisał umowę na dofinansowanie do zakupu 6 nowych autobusów elektrycznych. Pieniądze w kwocie nieco ponad 14,5 mln zł przekaże puławskiej spółce Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Przetarg ma zostać ogłoszony w ciągu dwóch tygodni. Według założeń już w marcu podpisana może zostać umowa z dostawcą niskopodłogowych pojazdów, a pierwsze elektryki zaczną jeździć wiosną przyszłego roku.
Każdy z nich zabierze co najmniej 75 pasażerów, będzie dostosowany do osób poruszających się na wózkach, niewidzących, niesłyszących, a także matek z małymi dziećmi. W nowych samochodach prezes nie będzie już musiał pasażerów liczyć samodzielnie - liczenie automatyczne zapewnią czujniki zamontowane w drzwiach. Projekt zakłada również zakup stacji ładowania oraz szkolenia dla pracowników.
Zakup nowych autobusów oznacza, że część najstarszych solbusów z silnikami diesla, z milionowymi przebiegami, czeka "emerytura". W kolejnych latach będą one tzw. dawcami części do ich jeżdżących odpowiedników, ale i te czeka wymiana. Tym razem na hybrydy. Według założeń spółki, cały stary tabor z puławskich ulic ma zniknąć do końca tej dekady.