– Fetor jest nie do wytrzymania– skarżą się mieszkańcy Sycyny. Ten uciążliwy zapach wydobywa się już od kilku miesięcy z zakładu przetwarzania odpadów zwierzęcych.
Ogromna hala produkcyjna Top–Pro schowana jest w lesie przy drodze krajowej numer 2. Ale wystarczy skręcić w prawo tuż za Pomnikiem Latającej Fortecy w Worońcu (gmina Biala Podlaska), aby dojechać do szczelnie ogrodzonego i monitorowanego terenu zakładu, który w ciągu doby może przetwarzać nawet do 800 ton odpadów zwierzęcych.
W styczniu starosta bialski wydał „pozwolenie zintegrowane” dla inwestora. I jak czytamy w dokumencie, wówczas żadne uwagi od mieszkańców nie wpłynęły. W tej ostatecznej decyzji, urzędnicy starostwa stwierdzili, że oddziaływanie zakładu na środowisko nie będzie przekraczać obowiązujących norm.
Okazuje się jednak, że od kwietnia, a więc od momentu uruchomienia Top–Pro mieszkańcy okolicznych wsi żyją w ciągłym smrodzie. Pisaliśmy już o tym na naszych łamach w maju, ale teraz narzekających jest więcej.
– Ten fetor jest nie do wytrzymania. W zależności od wiatru, czują go nie tylko ludzie z Sycyny, ale również Worońca czy Swór– mówi Grzegorz Sacharuk z Sycyny.
Specjalnie zawiązał stowarzyszenie, by występować w tej sprawie jako pełnoprawna strona. – Mieszkańcy widzieli transporty do zakładu, z których ciekło. Z ciężarówek wyglądały kopyta. To wszystko na publicznych drogach. Przecież to zagrożenie dla środowiska– alarmuje pan Grzegorz. Przypomina też, że nawet unijne prawo reguluje te kwestie. – Takie transporty odpadów zwierzęcych muszą być szczelnie zaplombowane– zwraca uwagę.
We wtorek na spotkanie w tej sprawie i rozmowy z inwestorem zaprosił do siebie starosta bialski Mariusz Filipiuk (PSL). – Przyznam, że przejeżdżam codziennie krajową „dwójką” i tam naprawdę śmierdzi –nie ukrywa Filipiuk. Najwięcej jednak wiedzą ci, którzy z odorem mają do czynienia na co dzień. – Latem podczas upałów nie dało się wyjść na dwór, bo na wymioty brało – denerwuje się sołtys Aneta Olesiejuk. – W ostatnich latach w Sycynie pobudowało się sporo młodych ludzi i nic o planach zakładu nie wiedzieli– podkreśla.
Prezes Top–Pro Piotr Jabłoński zapewnia, że na taką działalność dostał wszelkie pozwolenia. – Pracujemy w trybie ciągłym, mamy maszyny za 150 mln zł. Ze spalania odpadów odzyskujemy ciepło–tłumaczy. – Posiadamy skraplacze oraz termooksydator (komora utleniająca– przyp.red.), które niwelują nieprzyjemne zapachy– podkreśla Jabłoński. Ale mieszkańcy nie składają broni. – Skąd zatem fetor? –dopytują.
– Nie wykluczam, że może chodzi o czynnik ludzki. Sprawdzimy to. Obecnie, jest nowy dyrektor zakładu z dużym doświadczeniem. Z pewnością wzmocni kadrowo zespół– zaznacza Jabłoński. – Dołożymy wszelkich starań, by uciążliwości nie było– obiecuje mieszkańcom.
Z kolei, starosta proponuje kolejne spotkanie za miesiąc. – Licze, że wtedy problemu już nie będzie – sugeruje Filipiuk.
Nie zmienia to faktu, że ludzie z okolicznych wsi będą przyglądać się działaniom Top–Pro. – Naszym zdaniem, jest sporo uchybień. Będziemy zadawać pytania i aktywnie w tym uczestniczyć– zapowiada Sacharuk.
Zakład Top–Pro ma powiązania zarządcze z zakładem Farmutil ze Śmiłowa w województwie wielkopolskim. Należy on do grupy założonej przez Henryka Stokłosę, jednego z najbogatszych Polaków według magazynu Forbes.