Ceny nawozów idą w górę, nawet o 300 procent. Ludowcy z powiatu bialskiego ostrzegają, że to wkrótce przełoży się na wzrost cen żywności. Chcą, by rząd wprowadził ceny interwencyjne na rynku. Ale resort rolnictwa odpowiada, że nie ma odpowiednich narzędzi.
Za tonę saletry rolnik musi zapłacić 4.3 tys. zł, a za mocznik ponad 5 tys. zł. – W porównaniu z 2020 rokiem to nawet trzykrotny wzrost ceny – mówi Mariusz Kiczyński (PSL), przewodniczący rady powiatu.
Rolnicy tłumaczą, że wpływ na te podwyżki mają ceny gazu ziemnego. – 97 proc. produkowanych obecnie nawozów azotowych opartych jest na amoniaku, a 80 proc. kosztów jego wytwarzania to gaz ziemny – wylicza pan Mateusz, rolnik z gminy Międzyrzec Podlaski, który na razie obserwuje rynek i z zakupem nawozu się wstrzymuje.
Tymczasem ludowcy z powiatu bialskiego straszą, że zwyżkujące ceny nawozów odczują za chwilę konsumenci w swoich portfelach.
– Obecne wzrosty szybko doprowadzą do spadku rentowności gospodarstw rolnych. A ceny płodów rolnych pójdą w górę, a to z kolei przełoży się na rosnące ceny żywności – uważa Kiczyński. Dlatego namawia radę powiatu do podjęcia apelu w formie uchwały. – Skierowanego do rządu o ustanowienie cen interwencyjnych nawozu. Myślę, że to możliwe, bo nawozy produkuje się w dużej mierze w spółkach z udziałem Skarby Państwa. Rząd ma narzędzia, by na tym rynku zadziałać – zwraca uwagę przewodniczący rady.
Jego inicjatywę popiera Marek Sulima (PSL), radny i rolnik z Zasiadek (gm. Międzyrzecu Podlaski), który od roku dorabia do swojego gospodarstwa, pracując w Niemczech. – Jeśli 5 tys. gospodarstw w Polce wyłączono z produkcji trzody chlewnej przez ASF, to znaczy, że brakuje naturalnego obornika. Prognozowałem to już wcześniej – przypomina. W jego ocenie, samo uregulowanie cen nawozów nie rozwiąże problemu polskiej wsi. – Dzisiaj produkcja staje się nieopłacalna, musimy do niej dokładać. A ceny za gaz, energie rosną. Nie wiem, ile jeszcze to wytrzymamy – rozkłada ręce Sulima. – Staram się jak mogę ratować rodzinę. Siedzę jak pies na obczyźnie, ale to nie wystarczy – obawia się radny.
W marcu chce zorganizować w starostwie powiatowym debatę z udziałem ministra rolnictwa, parlamentarzystów i samorządowców z regionu. – Ale to ma być konkretna dyskusja, a nie "pijarowska" gra – zaznacza.
Krajowa Rada Izb Rolniczych sygnalizowała niedawno potrzebę tarczy antykryzysowej dla rolników. Wystąpiła do ministerstwa rolnictwa z wnioskiem o dopłaty do nawozów mineralnych w wysokości 1 tys. zł do hektara. Tymczasem resort odpowiada, że nie ma narzędzi, by zniwelować podwyżki cen nawozów.
– Problem ten znamy bardzo dobrze, doskonale go rozumiemy i absolutnie nie odwracamy się od rolników w tej trudnej sytuacji. Dziś jednak nie mamy narzędzi, by zawalczyć o niższe ceny, ale pracujemy nad tym. Prowadzimy też rozmowy w Komisji Europejskiej, choć widzimy dystans ze strony Brukseli – tłumaczył po grudniowym spotkaniu unijnych ministrów rolnictwa Krzysztof Ciecióra, wiceszef resortu rolnictwa.
Jednak we wtorek premier Mateusz Morawiecki przedstawił założenia Tarczy Antyinflacyjnej 2.0., która zakłada m.in. obniżkę VAT na nawozy do 0 proc.
– Do zera spadnie podatek VAT na nawozy. Ich wysoka cena przełożyć się może na wysokie ceny żywności już wkrótce. My ścinamy ten wierzchołek inflacji – powiedział szef rządu. Obniżki podatku VAT planowane są od lutego przez najbliższe sześć miesięcy.