Miało być namawianie podwładnych do seksu, mobbing i nepotyzm. Ale Prokuratura Rejonowa w Zamościu nie dopatrzyła się nieprawidłowości w Komendzie Powiatowej Policji w Biłgoraju.
O tym, że w jednostce źle się dzieje, zwierzchnicy policjantów dowiedzieli się od anonimowego informatora. Pismo z zarzutami trafiło w kwietniu tego roku do Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Jego wydźwięk był taki, że w komendzie źle się dzieje. Autor użył sformułowania, jakoby wiedział o kilku przypadkach namawiania podwładnych do seksu. Dla przykładu opisał jeden z nich – mówił nam wtedy Bartosz Wójcik, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu, która prowadziła śledztwo w tej sprawie (śledczy z Biłgoraja wyłączyli się, aby nie być posądzonym o stronniczość, bo z policjantami z komendy regularnie współpracują).
Policjant za odmowę seksu miał być poddany mobbingowi. Nieprawidłowości miało być jednak znacznie więcej. Część z nich dotyczyła np. konkursów na stanowiska kierownicze. Teraz prokuratura sprawę umorzyła.
– To umorzenie ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa – tłumaczy Ewa Pizun, p.o. zastępca prokuratora rejonowego w Zamościu. – Sprawę badała Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie. Analizowano akta osobowe, postępowania dyscyplinarne, w charakterze świadków przesłuchano większość funkcjonariuszy wymienionych w anonimowej skardze. Nie potwierdzono żadnych zarzutów.
Nie udało się też ustalić autora listu. Wiadomo, że to osoba mająca dużą wiedzę o osobach pracujących w KPP Biłgoraj i znająca realia policyjnej pracy. Wszystko wskazuje jednak na to, że w anonimie konfabulowała. Jeden z zarzutów dotyczył nepotyzmu. Po przeanalizowaniu akt okazało się, że nikt z rodziny funkcjonariusza, któremu to zarzucono, nie pełni służby w biłgorajskiej policji. Nie potwierdziło się także nierówne traktowanie innego z policjantów.
Okazało się, że osoba, która miała być nękana, w rzeczywistości miała bardzo dobrą opinię wystawioną przez swojego szefa, który też kilkukrotnie pisał wnioski o jej nagradzanie. Co więcej, okazało się, że do biłgorajskiej KPP nie wpływały wcześniej żadne skargi, które rzekomo komendant miał „zamieść pod dywan”.
– Postępowanie prowadzone w tej sprawie nie dało podstawowego materiału dowodowego potwierdzającego popełnienie przestępstwa, dlatego nie można było wydać innej decyzji niż tej o umorzeniu postępowania – podkreśla prokurator Pizun.