Iwona Kuś dwukrotnie traciła stanowisko prezesa Miejskiego Zakładu Komunikacji w Puławach. Za swoje odwołanie winą nie obarcza rady nadzorczej, ale szefową jednego ze związków zawodowych: Renatę Wyskwar. Ta miała stać za spiskiem, który sprowadził czarne chmury nad byłą szefową MZK.
Puławski MZK to komunalna spółka, którą od lat trapią problemy finansowe, co przekłada się m.in. na dość częste zmiany kadrowe wśród jej menedżerów. Iwona Kuś stery nad przedsiębiorstwem – największym przewoźnikiem w powiecie puławskim – objęła tuż po odwołaniu jej poprzednika, w grudniu 2021 roku. W maju roku 2023 została natomiast odwołana z powodu wykazania dodatkowej działalności gospodarczej w oświadczeniu majątkowym. Na stanowisko wróciła po zaledwie kilkunastu dniach, wygrywając ekspresowo rozpisany konkurs.
Odwołanie drugie, ostatnie
Na niewiele jej się to jednak zdało, bo już w styczniu tego roku, a więc po kolejnych siedmiu miesiącach, rada nadzorcza odwołała ją po raz kolejny. Tym razem definitywnie. Wśród powodów wskazano wypowiedzenie układu zbiorowego ze związkami zawodowymi, brak poprawy wyniku ekonomicznego oraz łamanie praw pracowniczych. I właśnie z tym ostatnim argumentem Iwona Kuś głęboko się nie zgadza.
O jakie łamanie chodzi? Według Związku Zawodowego Inżynierów i Techników ZA w Puławach, który kilku swoich przedstawicieli posiada m.in. w MZK, ówczesna prezes dopuściła się zwolnienia z pracy jednej ze sprzątaczek posiadającej nałożoną specjalną uchwałą zarządu związku - ochronę. Tymczasem w listopadzie tego roku Sąd Pracy w Puławach co prawda zwolnioną kobietę przywrócił, to jednak jej ochrony nie uznał. Wykazał na przesłanki świadczące o tym, że uchwała związku inżynierów nie została podjęta we właściwy sposób. Tym samym przywrócona sprzątaczka zamiast odszkodowania w wysokości rocznego wynagrodzenia, ma otrzymać zaledwie jednomiesięczne. Wyrok nie jest prawomocny.
Uchwała z Signala
Dla Iwony Kuś ewentualne przywrócenie pracownicy, którą to jako prezes chciała zwolnić, nie ma jednak większego znaczenia. Uwagę opinii publicznej była szefowa spółki chce zwrócić na brak uznania ochrony związkowej. A właśnie podejrzenie złamania tej ochrony w zeszłym roku skłoniło związek zawodowy do zawiadomienia inspekcji pracy. Ta ochronę wtedy uznała i oceniła, że zwolnienie sprzątaczki było złamaniem praw pracowniczych w tym ustawy o związkach. Na tej podstawie inspekcja skierowała do Sądu Rejonowego w Puławach wniosek o ukaranie ówczesnej prezes MZK, Iwony Kuś. Ta sprawa nadal się toczy.
– Uchwała, która miała objąć pracownika rzekomą ochroną została podjęta z naruszeniem prawa. Dokładnie ostatniego dnia zwolnienia lekarskiego tej osoby dowiedziałam się, że osoba, którą chcę zwolnić, jest czynnym związkowcem. W mojej ocenie jedynym celem takiego kroku Renaty Wyskwar było uniemożliwienie mi zwolnienia tego pracownika – mówi Iwona Kuś. – Poza tym w aktach sprawy są dokumenty, które wskazują na to, że zarząd związku głosował nad tą uchwałą w aplikacji Signal, bez podania daty głosowania, jego przedmiotu, nawet nazwiska osoby, której nadaje tę rzekomą ochronę.
"Partykularne interesy"
Według Iwony Kuś, tamta sprawa, zwolnienie sprzątaczki, która dostała budzącą wątpliwości prawne ochronę związkową uruchomiło rodzaj domina, które doprowadziło do jej odwołania.
– Działania i partykularne interesy pani Renaty Wyskwar, zdecydowały o tym, że zostałam postawiona przed sądem karnym i w konsekwencji doprowadziły do odwołania mnie z funkcji prezesa zarządu MZK. W mojej ocenie celem tych działań było szkalowanie mojego dobrego imienia i dyskredytowanie mnie w oczach opinii publicznej – ocenia była szefowa puławskiej spółki. Na dowód przytacza wspomniany już fakt, że łamanie praw pracowniczych było jednym z argumentów uzasadnienia uchwały rady nadzorczej o jej odwołaniu.
– Ja chciałam tworzyć w Puławach nowoczesną komunikację, gdzie najważniejszy będzie pasażer i jakość świadczonych usług, a związki kierowane przez p. Wyskwar każde moje działanie negowały, donosiły na mnie do rady miasta i prezydenta, by umniejszać moją pracę – tłumaczy Iwona Kuś. Była prezes i główna księgowa miejskiej spółki przyznaje, że od czasu odwołania ma problemy ze znalezieniem zatrudnienia. – Puławy są bardzo małe, do dzisiaj nie mogą znaleźć tutaj pracy.
"Nie jesteśmy tak mocarni"
A co na to wszystko wspomniana tutaj wielokrotnie Renata Wyskwar?
– Osobiście nie rozumiem dlaczego pani Kuś właśnie teraz wychodzi z takimi rewelacjami wmawiając opinii publicznej, że to przez nasz związek zawodowy została wtedy odwołana. Naprawdę mamy uwierzyć w to, że rada nadzorcza MZK nie widziała żadnych innych argumentów za jej odwołaniem poza próbą zwolnienia jednej członkini naszego związku? Jeśliby tak było, sąd zwróciłby na to uwagę, ale widocznie były inne przesłanki. Zapewniam, że nie jesteśmy tak mocarni, by odwoływać prezesów spółek - mówi nam prezes ZZ Inżynierów i Techników Zaklady Azotowe "Puławy". – Naszą uchwałę, która objęła ochroną pracownicę MZK, w mojej ocenie podjęliśmy zgodnie z prawem. Poza tym sąd pracy, mimo tego, że wyrok nie jest jeszcze prawomocny, przywrócił tą panią na stanowisko. Potwierdził więc, że jej zwolnienie było nieuzasadnione i błędne.
"Ta pani będzie u nas pracować"
Związek do winy się zatem nie przyznaje, a swojej uchwały jest gotów bronić, także przed sądem. O tym, czy zarząd związku złamał przepisy oceni puławska prokuratura. Równolegle sąd czeka decyzja co z ewentualnym ukaraniem byłej prezes w związku z oceną inspekcji, która to ochronę pracownicy uznała. Czy natomiast będą odwołania od wyroku sądu pracy - nie wiemy. Na pewno nie zrobi tego MZK.
– Jak tylko wyrok się uprawomocni, ja tą panią (zwolnioną przez Iwonę Kuś – przyp. aut.) przywracam. Być może na inne stanowisko, bo ze sprzątaniem radzimy sobie już inaczej, ale będzie u nas pracować - zapewnia nas aktualny prezes spółki, Paweł Dadej.