Mimo pandemii ceny mieszkań w dużych miastach nadal idą w górę. W ciągu roku wzrosły o blisko 7 proc., wynika z najnowszego raportu Expandera. W Lublinie podwyżki były powyżej średniej.
Pandemia nie przyniosła oczekiwanego przez wielu spadku cen mieszkań. Nie licząc wiosny 2020 r. stawki wciąż rosły, choć zdecydowanie wolniej niż wcześniej. W lutym tego roku były o 6,6 proc. wyższe niż przed rokiem. W 9 miastach wojewódzkich odnotowano najwyższe stawki w historii.
– Co ciekawe są wśród nich największe miasta w Polsce, w których pandemia mocno dotknęła rynek najmu. Dla przykładu w Warszawie średnia cena wzrosła do 11 200 zł za mkw, w Krakowie do 9600 zł za mkw, a we Wrocławiu do 8588 zł za mkw. – wylicza Jarosław Sadowski, z Expander Advisors.
W Gdańsku nowy rekord to 9983 zł za mkw. Pozostałe miasta w których pojawiły się rekordowe stawki to: Bydgoszcz, Gdynia, Lublin, Radom i Szczecin. W Lublinie średnia cena ofertowa przekroczyła 7300 zł za mkw.
Wśród dużych miast, nieznacznie taniej jest tylko w Katowicach.
– Pomimo mocnego uderzenia trzeciej fali koronawirusa, obecnie nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie ceny spadły – ocenia Jarosław Sadowski. – Sytuacja zaczyna przypominać tą sprzed pandemii. Atrakcyjne mieszkania w pożądanych lokalizacjach sprzedają się w ostatnim czasie w ciągu kilku dni.
Analitycy zwracają uwagę, że gdy do sprzedaży wystawiane są szczególnie ciekawe lokale, to znów pojawiają się sytuacje, gdy kupujący licytują się między sobą i akceptują ostatecznie cenę wyższą od ofertowej.
– Jedną z przyczyn tej sytuacji jest bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych, zachęcające do inwestowania w mieszkania na wynajem – wyjaśnia Jarosław Sadowski.
Kolejną są rekordowo tanie kredyty hipoteczne, które w ostatnim czasie ponownie stały się dość łatwo dostępne. Banki wycofują bowiem wymogi dotyczące posiadania aż 20 proc. wkładu własnego i zwykle wystarczy 10 proc. Przeszkodą w uzyskaniu kredytu nie jest już również dochód uzyskiwany z umowy cywilnoprawnej czy działalności gospodarczej. Obecnie trudności wciąż dotyczą jedynie osób pracujących w branżach najmocniej dotkniętych pandemią.
Więcej kredytów
Powrót dobrej koniunktury na rynku potwierdzają dane BIK. W lutym udzielono więcej kredytów hipotecznych (zarówno liczbowo jak i wartościowo) niż w lutym 2020 r.
– Przypomnijmy natomiast, że był to przecież szczyt boomu, który przerwała dopiero pandemia. W ostatnim czasie do części banków trafiało tyle wniosków, że aby ograniczyć ich napływ, zdecydowały się podwyższyć marże i wyłączyć możliwość finansowania niektórych celów – dodaje Jarosław Sadowski.
Przez podwyżki średnia marża dla kredytów z wysokim (20 proc.) wkładem własnym wzrosła po raz pierwszy od października ubiegłego roku (z 2,18 proc. do 2,21 proc). Średnie oprocentowanie wzrosło z 2,42 proc., co było najniższym poziomem w historii, do 2,44 proc. Kredyty wciąż są więc bardzo tanie.
Kiedy ceny zaczną spadać
Boom na rynku nieruchomości nie będzie oczywiście trwał wiecznie. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że do jego zakończenia dojdzie, gdy istotnie wzrosną stopy procentowe.
– Z jednej strony wywoła to wzrost kosztu kredytu. To zmniejszy popyt na mieszkania i jednocześnie pogorszy zyskowność lokali kupionych z pomocą kredytu w celu wynajmu – mówi Jarosław Sadowski. – Z drugiej strony, podwyżki stóp procentowych wpłyną na wzrost oprocentowanie lokat bankowych, obligacji skarbowych i korporacyjnych, które zaczną przynosić podobne lub nawet wyższe zyski niż te uzyskiwane z wynajmu – dodaje ekspert.
Taka sytuacja może doprowadzić do wyprzedaży mieszkań kupionych w celach inwestycyjnych. Nikt jednak nie wie, kiedy do tego dojdzie, ani o ile jeszcze wzrosną ceny zanim zaczną spadać.