Wracałam w poniedziałek z pracy, było tuż przed godz. 20 - opowiada pani Krystyna z Chełma, która wczoraj powiadomiła nas o sprawie. - Z tyłu autobusu siedziało kilku młodzieńców. Bardzo głośno przeklinali, potem zaczęli się bić.
Nagle autobus zmienił trasę. - Kierowca zatrzymał się przed komendą i poszedł do dyżurki - mówi pani Krystyna. W tym czasie w zamkniętym pojeździe znajdowało się ok. 20 osób. Bogu ducha winni pasażerowie razem z awanturnikami - W milczeniu czekaliśmy na rozwój wypadków. Bardzo się bałam. Nigdy więcej nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji.
Kierowca wrócił z policjantami. - Zatrzymano dwie osoby - opowiada Henryk Marciniak z chełmskiej policji. - Zostały ukarane mandatami za nieobyczajny wybryk.
Ze swojego pracownika zadowolony jest prezes Chełmskich Linii Autobusowych.
Nie widzi też nic nadzwyczajnego w pozostawieniu wszystkich pasażerów w zamkniętym pojeździe. - Wezwanie patrolu czy odwiezienie chuliganów bezpośrednio na policję to zwyczajne procedury. Stosujemy je zwykle wtedy, gdy pasażerowie bez biletu nie chcą się wylegitymować - mówi Zbigniew Grzesiak.
- Kierowcy z niebezpiecznych sytuacji mogą wybrnąć tylko w taki sposób. Są wyposażeni jedynie w telefony komórkowe. Ten pracownik zachował się wzorcowo. A gdyby ktoś zamierzał robić burdy w autobusach, może spodziewać się,
że również zostanie oddany w ręce policjantów. (moj)