Jeszcze na początku grudnia Jacek S. z Chełma zgodził się urządzić usługowo tradycyjną osiemnastkę w swoim barze przy ul. Lubelskiej.
Imprezę miała obsługiwać żona Jacka S. On sam w tym czasie przebywał w położonym po sąsiedzku sklepie monopolowym, który też należy do niego. Impreza nadspodziewanie przedłużała się. Gospodynię zaniepokoiło i to, że jeden z biesiadników w podejrzany sposób interesował się wystawionym na ladzie sprzętem nagłaśniającym. Swoimi obawami podzieliła się z mężem. Poprosiła go, by zabrał sprzęt do sklepu. Kiedy już wracał do siebie, niespodziewanie zaatakował go wyraźnie podpity młody mężczyzna.
Jacek S. starał się nie reagować na wyzwiska, ani groźby zdemolowania mu sklepu. Dopiero kiedy odwrócił się plecami do napastnika poczuł uderzenie w głowę jakimś przedmiotem. Okazało się, że była to butelka z piwem. Rozjuszony biesiadnik już wprost zażądał pieniędzy, przypieczętowując to ciosami pięścią w twarz. Na domiar złego w sukurs przyszli mu towarzysze zabawy, z których jeden też rzucił się z pięściami na gospodarza. W tej sytuacji napadniętemu pozostało już tylko sięgnąć po gaz pieprzowy. Pomysł okazał się skuteczny. Krewcy młodzieńcy wybiegli na ulicę do stojących na postoju taksówek. Jacek S. w porę jednak sprawił, że kierowcy nie chcieli ich zabrać. Wcześniej wezwał policję, która na początek zatrzymała zatrzymała solenizantkę.