Ostatnie tygodnie przyniosły szereg obostrzeń, które ograniczają naszą obecność w przestrzeni publicznej. Przestrzeganie nowych restrykcyjnych zasad egzekwują policjanci. Na tych, którzy przepisy naruszają, posypały się mandaty.
Większość to kary za niewłaściwe przemieszczanie się lub gromadzenie. Policjanci korzystają najczęściej z Kodeksu Wykroczeń a dokładnie z art. 54. „Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany”.
Ale coraz częściej policjanci korzystają z innej drogi – wniosku do Sanepidu. Ustawa o zwalczaniu COVID-19 z 31 marca 2020 roku przewiduje drakońskie kary: za łamanie zakazu przemieszczania się od 5 tys. do 30 tys. zł; za organizowanie zgromadzeń, spotkań lub imprez (z wyłączeniem tych z najbliższymi) – od 10 tys. do 30 tys. zł; za korzystanie z terenów zielonych – od 10 tys. do 30 tys. zł; za złamanie zarządzonej przez Sanepid kwarantanny – do 30 tys. zł.
– Decyzje Sanepidu są decyzjami administracyjnymi o natychmiastowej wykonalności – płacić trzeba będzie bardzo szybko. Decyzje te oparte są na zawiadomieniu policji, które dla Sanepidu ma poważną wiarygodność – mówi mecenas Tomasz Otkała, prawnik z Chełma. – Oczywiście służyć nam będzie odwołanie, a nawet skarga do sądu, ale szanse na wygranie takiej sprawy oceniam umiarkowanie. Generalnie polecam umiarkowanie i zdrowy rozsądek. Pewnie są i nadgorliwi policjanci, ale jak sądzę większość działa prewencyjnie ograniczając się do pouczeń. Z mojego doświadczenia wynika, że policja jest wyczulona na przypadki demonstracyjnej niesubordynacji wbrew przepisom i zdrowemu rozsądkowi.