Sąd uniewinnił grupę Ukraińców oskarżonych o serię napadów w okolicach Chełma. Wszystko przez nieprofesjonalne działanie śledczych. Jedynym dowodem były próbki głosu, które wybrano niezgodnie z przepisami.
- Skoro żyjemy w kraju prawa i sprawiedliwości, to sprawiedliwości stało się zadość – komentował wyrok mec. Mirosław Kuchnicki, obrońca jednego z oskarżonych. – W tej sprawie nie było żadnych dowodów. Jedyny dowód o charakterze poszlakowym przeprowadzono niezgodnie z jakimikolwiek zasadami kodeksowymi. Cały ten materiał został w tej sytuacji przez sąd właściwie oceniony.
Poniedziałkowy wyrok to całkowita porażka chełmskiej policji i prokuratury. Na miejscu napadów nie znaleziono żadnych śladów biologicznych. Śledczy od początku bazowali więc tylko na poszlakach. Niestety, nawet te dowody zebrali nieprofesjonalnie – wykazał sąd. Oskarżeni zostali rozpoznani przez świadków jedynie na podstawie głosu. Samo rozpoznanie zostało jednak przeprowadzone niezgodnie z przepisami. Pokój na komendzie podzielono materacem gimnastycznym. Po jednej stronie ustawiono pokrzywdzonych, a po drugiej potencjalnych sprawców, którzy wypowiadali wskazane kwestie. Prezentowane głosy powinny być podobne. Ich zbytnie zróżnicowanie może bowiem sugerować świadkowi odpowiedź. Nie wiadomo jednak, jak było w Chełmie, ponieważ śledczy nie nagrali prezentacji.
- Sąd nie może więc ocenić tego dowodu – wyjaśnił w uzasadnieniu wyroku sędzia Bartosz Kamieniak z Sądu Okręgowego w Lublinie. – Śledczy mieli mało czasu na znalezienie grupy osób o podobnych głosach. Było to bardzo trudne. To jednak nie oznacza, że sąd ma przymknąć oko. Nie udało się zebrać dowodów przeciwko oskarżonym. To, co zaprezentowała prokuratura, to jedynie próba wykazania, że oskarżeni byli w Polsce, kiedy dochodziło do napadów.
Prokuraturze nie pomogła opinia biegłego, który w swojej ekspertyzie powoływał się na zagraniczne publikacje. Tłumaczył je za pomocą Google, a w swojej ekspertyzie pisał o sposobie działania sprawców „przypominającej metody działania UPA”.
Oleksandrowi F., Oleksandrowi S. oraz zaledwie 19-letniemu Maksymowi S. groziło do 12 lat pozbawienia wolności. Wszyscy od początku nie przyznawali się do winy. Mimo zagrożenia wysoką karą, żaden z oskarżonych nie obciążał pozostałych. Ukraińców oskarżono o serię napadów, do których doszło w 2018r. w okolicach Chełma. Sprawcy byli wyjątkowo brutalni wobec swoich ofiar. Nocą wchodzili do ich domów, bili, krępowali i torturowali domagając się pieniędzy.
- Zza kanapy wychyliły się dwie osoby w kominiarkach i kapturach. Rzucili się na mnie i próbowali wykręcić ręce – zeznał jeden z pokrzywdzonych. – Zerwałem się i szarpałem się z dwoma. Przestałem, kiedy trzeci przystawił mi do brzucha widły. Słyszałem tylko płacz i błagania żony.
Napastnicy skrępowali mężczyznę i jego żonę. Podtapiali go w wannie. Zabrali z domu ponad 2 tys. zł i uciekli. Kilka dni później doszło do kolejnego napadu. Bandyci wdarli się do jednego z domów w miejscowości Okszów. Maciej C. nocował tam ze swoją partnerką pod nieobecność rodziców. Napastnicy przykuli go do kaloryfera i bili gumowym młotkiem w stopy. Grozili obcięciem palców. Połamali mężczyźnie obojczyk. Później jeden z napastników przypalał mu uda rozgrzanym żelazkiem. Do trzeciego napadu doszło w Chełmie. Gang dostał się do domu Tomasza O. Napastnicy przypalali mu lokówką nogi, pośladki i boki. Związali też jego 10-letniego syna i grozili mu śmiercią.
Według prokuratury, w napadach uczestniczyło ok. 10 osób, ale na ławę oskarżonych trafiło tylko 3 mężczyzn. To ich głosy rozpoznali świadkowie.
- Sąd wierzy w ich szczerość, ale bardzo trudno jest rozpoznać osobę po głosie – ocenił sędzia Kamieniak. – Nie można więc uznać tego dowodu za stuprocentowy. Obowiązuje domniemanie niewinności. Każdą wątpliwość należy oceniać na korzyść oskarżonego.
Maksym S. i pozostali oskarżeni nie byli karani. W poniedziałek zostali zwolnieni z aresztu po blisko dwóch latach pobytu za kratami. Wyrok w ich sprawie nie jest prawomocny. Prokuratura zapowiada, że wystąpi o jego pisemne uzasadnienie.