W kampanii wyborczej poprzedzającej kończącą się kadencję samorządów zabiegał o fotel wójta gminy, ale bez większego powodzenia. W obecnych wyborach najpierw wystąpił pod szyldem własnego komitetu wyborczego. Niespodziewanie na kilka dni przed końcowym terminem rejestrowania komitetów wyborczych dogadał się jednak z tamtejszą Samoobroną. Nowi partnerzy odstąpili mu pierwsze miejsce na liście.
– Równie dobrze mogłem kandydować z listy PSL – mówi ks. Sołtys. – W ostatecznym rachunku liczy się nie to, z jakiej listy się startuje, ale co można zrobić dobrego dla gminy. Przyznaję natomiast, że emocjonalnie bliżej jest mi już do Samoobrony niż do PSL. (bar)