Są zarzuty dla rosyjskiego kierowcy, który miał doprowadzić do tragicznego wypadku w Stawkach. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Chce też, by jego sprawą zajęli się śledczy z Rosji.
41-letni Makhach R. usłyszał zarzuty dotyczące spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
– Nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Nie dostosował prędkości do warunków na drodze – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Do tragedii doszło w czwartek nad ranem w Stawkach niedaleko Włodawy. 41-letni przedsiębiorca z Moskwy wracał z rodziną ze świątecznego wypoczynku w Austrii. Jechał w kierunku przejścia granicznego w Sławatyczach. Na zakręcie jego toyota camry wpadła w poślizg. Zjechała na lewy pas, wpadła do rowu i uderzyła w betonowy przepust.
15-letni syn Makhacha R. zginął na miejscu. Chłopak siedział na tylnym siedzeniu, nie miał zapiętych pasów. Spał na kolanach swojej siostry. Doznał poważnych obrażeń głowy. 13-letnia córka oraz 35-letnia żona Makhacha R. wyszły z wypadku ze złamaniami. Wciąż przebywają w szpitalu, ale ich stan jest stabilny. Kierowca toyoty nie odniósł większych obrażeń.
Policjanci ustalili, że 41-latek jechał zbyt szybko. Było ślisko, a sytuację na drodze pogarszała padająca mżawka. Co więcej, toyota Makhacha R. wyposażona była w letnie opony.
– Mężczyzna nie przyznał się do zarzutu – dodaje prokurator Syk-Jankowska. – Twierdzi, że jechał od Budapesztu, ale zatrzymywał się po drodze i nie zasnął za kierownicą. Zapewnił, że tuż przed wypadkiem prowadził z przepisową prędkością. Nie większą niż 60 km/h. Wpadł w poślizg i nie mógł opanować samochodu. Doznał szoku, kiedy zobaczył swojego nieżyjącego syna.
Zgodnie z polskim prawem, za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi do 8 lat więzienia. Makhach R. chce jednak, by jego sprawą zajęli się śledczy z Rosji. Złożył już wniosek o tzw. przekazanie ścigania do swojego kraju.
– Będziemy teraz ustalać, czy są przesłanki przemawiające za przychyleniem się do tego wniosku – dodaje prokurator Syk-Jankowska.
Formalnie, nic nie stoi na przeszkodzie, by postępowanie w sprawie wypadku trafiło do Rosji, Nieoficjalnie śledczy przyznają, że sprawa może mieć taki finał. Wszyscy uczestnicy zdarzenia to Rosjanie.