Autor wskrzesił to, o czym chyba większość, a może nawet wszyscy Francuzi chcieli zapomnieć. Albo – nie wiedzieć.
Jednak wypada tu zacytować Iana Burum, który recenzując tę książkę skonstatował: "Dzieje okupowanego Paryża nauczyły nas, że złudzenie, iż pisarze i artyści, nawet ci najlepsi , mogą w szczególny sposób aspirować do odwagi, cnoty i moralności, jest już martwe”.
Riding rozmawiał z wieloma ludźmi, którzy przeżyli tamte lata i zachowywali się w różny sposób. I z tych rozmów wyszło nie tylko czarne i białe, lecz także wiele odcieni szarości – otóż ci, którzy powinni aspirować do wzorca cnót, moralności i patriotyzmu zachowywali się jak wielu innych, zwyczajnych ludzi – czasem tchórzy, czasem konformistów, lub wygodnych obywateli, którzy wybierali względne bezpieczeństwo swoje i rodziny niż jakieś tam patriotyczne wzloty i otwartą wrogość wobec Niemców.
Oczywiście najchętniej oceniamy innych przez pryzmat naszej martyrologii, naszego oporu podczas okupacji, ale tak nie można, to nie jest proste.
Książkę Ridinga warto przeczytać. Już choćby po to, aby inaczej spojrzeć na takich idoli jak Maurice Chevalier czy Edith Piaf, którzy śpiewali dla Niemców, na takie piękne i sławne aktorki jak choćby Daniele Darieux, która na zaproszenie Goebbelsa jeździła do Niemiec, jak Herbert von Karajan, który dyrygował orkiestrą w okupowanym Paryżu.
Nie inaczej zachowywało się wielu pisarzy i intelektualistów, którzy chętnie korzystali z zaproszenia Goebbelsa, pisali to co było wolno i demonstrowali antysemityzm.
Wreszcie jednak byli – choć nieliczni ci, którzy zdecydowanie odcinali się od kolaboracji czy – powiedzmy, cichego przyzwolenia przez cały czas okupacji lub raptem tuż przed wyzwoleniem.
Niełatwa choć ważna i bardzo interesująca książka.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl