Rosenberg swoją przygodę z Izraelem rozpoczyna jako 12-latek. Szkoła w Tel Avivie w niczym nie przypomina tej, w której uczył się w Szwecji.
Na co dzień w jasnoniebieskich koszulach, obowiązkowo wpuszczonych w granatowe spodnie, raz w tygodniu przebierają się w strój khaki i wojskowe spodnie, by brać udział w ćwiczeniach paramilitarnych brygad młodzieżowych. – Oczekiwano od nas prostego życia, wiary w całkowitą równość, ideę pracy i mit rolnictwa na żydowskiej ziemi. Skromność to jedno z pierwszych słów mojej hebrajszczyzny – wspomina Rosenberg.
Nowy Izrael miał być antidotum na społeczne choroby ludzkości, z którymi przez wieki nie poradzili sobie żadni reformatorzy. Miał stworzyć od nowe wzorce, nowego człowieka i nowe społeczeństwo. Miał od nowa zdefiniować pojęcia, które się dawno się zdewaluowały.
Obywatel tego utopijnego państwa też jest nowy. "Blondyn, niebieskooki, o perkatym nosie, surowy, praktyczny, wysportowany i nieprzeintelektualizowany” – to wizerunek Żyda nowego typu.
Po latach Rosenberg analizuje utopijne pomysły i ideały, na których budowano nowe państwo. Odsłania słabości systemu, który powstał w "ideologicznym amoku”. I nawiązując do własnych doświadczeń opowiada, jak Naród Wybrany powoli tracił wiarę w Ziemię Obiecaną.
Tytuł "Kraj utracony” nie jest przypadkowy. W języku szwedzkim słowa "obiecana” i "utracona” różni tylko jedna litera.
O książce Rosenberga, która doczekała się już wielu przekładów i wydań na całym świecie najlepiej pisze Konstanty Gebert: "To przejmujący i uczciwy portret zawiedzionych nadziei całego pokolenia europejskich Żydów. (...) Ale to nie jest historia Izraela. To historia złudzeń, których Izrael padł ofiarą.”