Nie tylko media elektroniczne nadążają za bieżącymi wypadkami na świecie. Udaje się to także tym nielicznym, którzy piszą i znajdują się w centrum wydarzeń, a także wracają z powrotem.
W oblężonym mieście Homs, ryzykując życie przebywał w styczniu i lutym ubiegłego roku, a już na nasz rynek trafia jego książka o tamtym okrucieństwie, przemocy, o tamtych krwawych porachunkach i wszechobecnym strachu.
Littelowi udało się przedostać do twierdzy syryjskich rebeliantów, a jeszcze bardziej udało mu się wyrwać z niej w przeddzień krwawej pacyfikacji.
Widział rzeczy straszne. Jego relacja z ogarniętej wojną domową Syrii to nie jest właściwie reportaż, a zapiski codzienne, czasem chaotyczne, co niektórych może denerwować, ale przecież tak było. Widział torturowanych ludzi, ale brał ciepły prysznic, umykał przed strzałami snajpera, ale też czytał Plutarcha. Po prostu pisał pospiesznie i to, co było treścią tej strasznej codzienności.
Zresztą – tych skondensowanych w jednym miejscu dramatów i okrucieństw nie trzeba było ubierać w żadna formę. Wystarczyło o je tak właśnie opowiedzieć, zapisać, zostawić ślad nie własnej obecności, a tych wszystkich, których tam poznał, którzy walczyli i ginęli aby powstała wstrząsająca relacja o tym, jak bezwzględny jest reżim.
Napisał: "po niemal wszystkich ludziach, których wymieniłem tu z imienia, inicjału czy pseudonimu, jaki sobie wybrali, by wziąć udział w tej przygodzie, nie pozostanie bez wątpienia nic, prócz owych notatek i wspomnień w umysłach tych, którzy ich znali i kochali”.
Książka Littela o arabskiej wiośnie uświadamia nam, jak była ona krwawa.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl