Maria Poprzęcka do swojej uczty zaprosiła kobiety sztuki IX i XX wieku: malarki, fotograficzki, eksperymentatorki, nowatorki. Kobiety wielkiej pasji.
Tak było choćby w przypadku Dory Maar, kochanki i muzy Picassa, która uwiodła go swoją silną i nieprzewidywalną naturą. A także urodą i talentem. Robiła znakomite zdjęcia - a dla surrealistów, jak pisze Poprzęcka, fotografia była jednym z ulubionych środków artystycznej wypowiedzi. Była świetna w tzw. fotografii społecznej - dokumentowała życie ulicy, biedę, cierpienie. Ale znakomicie odnalazła się także w fotografii reklamowej i erotycznej. Była zdolna, wrażliwa, wszechstronna. Ale przede wszystkim była kobietą Picassa... W końcu porzuconą, samotną, sfrustrowaną.
Nie sposób napisać o wszystkich kobietach z "Uczty bogiń”. Wspomnę więc jeszcze o Lee Miller, odważnej top modelki lat 20. XX wieku, która poza niezwykłą urodą i talentem do uwodzenia mężczyzn miała też świetne oko fotografika i fotoreportera.
Piękna jest też historia Marie Laurencin, kochanki Apolinnaire'a, która przeszła przez piekło depresji, samotności, odrzucenia, by odnaleźć swoje miejsce w sztuce. Spotkacie tu także piękną, zmysłową, poszukującą Georgię O'Keeffe, czy nieokiełznaną i przekraczającą artystyczne granice Judy Chicago, której zresztą zawdzięczamy "Dinner Party”.